duża wersja fotografii z doniesienia

fotografia z grzybobrania
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii, a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Pierwszy w sezonie podgrzybek brunatny (skapcaniały i przemoczony), nieliczne maślaki żółte, młodziutkie klujące się kurki i kilka innych gatunków grzybów niejadalnych/trujących. To tak przy okazji, ponieważ cel podstawowy to zbiór borówek zwanych jagodami lub jagód zwanych borówkami.;-)
Darz Grzyb! Czwartek, 20 czerwca 2024 roku. Ostatni dzień astronomicznej wiosny, wieczorem o 22:50 rozpocznie się astronomiczne lato. Jego meteorologiczna odsłona nadeszła już 1. czerwca. Tak to jest w kalendarzu, bowiem w rzeczywistości, lato zawitało do nas już w połowie maja, kiedy zakwitły lipy. Wczesnym porankiem wysiadam na stacji w Bukowinie Sycowskiej. Dzień wcześniej w Bukowinie i okolicach mocniej popadało. Ostatni poranek astronomicznej wiosny jest cudowny. Powietrze rześkie, czuć wilgoć i poranny chłód. Wyruszam starą trasą jagodową, która oczywiście prowadzi obok bukowińskiej chlewni. Na niebie błękit nieba prześwituje między rozproszonymi chmurami, dosyć szybko płynącymi z zachodu na wschód. I tradycyjnie wracają wspomnienia, kiedy to na jagody dreptało tutaj kilkadziesiąt osób, a czasami nawet więcej. Szybko przechodzę obok oczka wodnego, cmentarza i ostatnich domostw przed lasem. Wchodzę do jagodowego świata, podlanego deszczem i parującego leśnymi aromatami. Od razu biorę się ostro do pracy i pstrykam wiele fotek ukazujących fioletowo-granatowe skarby. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że nie doceniłem niszczycielskiej siły kwietniowych przymrozków. Przymrozki okazały się bardzo podstępne, bowiem największe straty poczyniły w kwiatach, liście w większości dały radę i dlatego w maju mogło się wydawać, że skoro liście nie ucierpiały, to owoce też się obroniły. W rzeczywistości wygląda to inaczej. Tylko nieliczne stanowiska mają tyle borówek, że można zacumować się w miejscu i przez wiele godzin skubać owoce. Dlatego ten sezon nie będzie zbyt obfity, w wielu miejscach krzewinki są puste i w tym roku już nie obrodzą owocami. Zatem należy korzystać z jagodowej oferty, póki jeszcze można gdzieś coś znaleźć i naskubać. Część borówkowych zdjęć zrobiłem z rana, kiedy owoce były jeszcze mokre, część późnym popołudniem, kiedy wygrzewały się w przyjemnym cieple Słońca. Czwartek pod względem warunków do zbierania jagód był komfortowy. Owoce wciąż mają raczej małe rozmiary, większe trafiają się sporadycznie. Sezon rozkręca się, ciekawe jak sytuacja będzie wyglądała podczas kulminacji, która powinna przypaść mniej więcej na pierwszą połowę lipca. Zauważyłem też pewną ciekawostkę. Są takie miejsca, gdzie owoców jest dużo i nagle, jakby za pomocą niewidzialnej linii, jagody natychmiast się kończą. Tak pewnie działały kwietniowe przymrozki. Do danego miejsca (linii) ich niszczycielska moc pokonała kwiaty, kilka metrów dalej, gdzie było ciut cieplej, kwiaty ocalały. Przyznaję, że chyba nie przeżyłem jeszcze takiego sezonu, w którym jagody wymarzły w tak wielu miejscach. Groźne przymrozki wystąpiły np. w maju 2011 roku, ale sezon jagodowy był lepszy. Sezon 2024 prawdopodobnie będzie opisywany jako ten, w którym późnowiosenne chłody w wyjątkowo dużym stopniu wpłynęły na brak obfitości borówki czarnej. Mniej więcej za miesiąc, będzie można to dokładnie ocenić. Trzecie zbiory jagodowe 2024 uważam za świetne, niemniej determinacja, szybkość zbierania i przede wszystkim doświadczenie oraz znajomość miejsc to główne punkty budujące jagodowy sukces. Bez nich byłoby znacznie skromniej. Moje wyprawy jagodowe mają swój harmonogram i powtarzalne rytuały. Jednym z podstawowych jest przerwa na odpoczynek, która polega na obejściu wybranych fragmentów lasu i sprawdzeniu kilku grzybowych miejscówek. No i jest pierwszy podgrzybek brunatny w sezonie. Wprawdzie przemoczony i skapcaniały, ale jest. Oczywiście pozostał w lesie. Z ziemi kluje się trochę gatunków grzybów niejadalnych lub trujących, ale raczej punktowo, tak dla ozdoby runa. To pewnego rodzaju przekomarzanie się grzybów z grzybiarzem. Coś tam gdzieś, trochę, chociaż jakoś niemrawo, ale pobudzająco wyobraźnię.;)) Generalnie jak ktoś pojedzie do lasu, aby przede wszystkim sfotografować napotkane grzyby, to przez kilka godzin chodzenia na pewno zrobi sporo ciekawych grzybowych zdjęć. Maślaki żółte raczej już przerosły, gdzieniegdzie klują się młode owocniki, ale jest ich mniej niż tydzień temu. Czasami jakiś gołąbek, muchomorek lub inny grzyb wpadnie w oko i do obiektywu. Nie spotkałem jeszcze goryczaków żółciowych, które lubią pojawiać w miesiącach letnich. Coś jeszcze im nie pasuje i skrywają swoją gorycz w grzybni pod ściółką. Za to spotkałem kurki. Co tam kurki. To kureczki, kurczątka, które dopiero co łby wychyliły na powierzchnię i muszą sporo podrosnąć, aby zakończyć żywot w jajecznicy.;)) Za kilka dni sprawdzę ile podrosły, jeżeli oczywiście nie zostaną zebrane przez innego amatora leśnego drobiu. Dzisiaj też miałem pojechać do Bukowiny, jednak poranna burza powstrzymała mnie. Tylko na chwilę, bo już w najbliższych dniach dostąpię kolejnego zaszczytu jagodowej wyprawy. Relacja w pełnej wersji jest u mnie na blogu. Serdeczności i w las!