duża wersja fotografii z doniesienia

fotografia z grzybobrania
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii, a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Dziś małe spóźnienie do pracy 😁, trzy cudowne godzinki z sąsiadką w limanowskich lasach. Apetyt był na zbiór, ale i na spokojne podelektowanie się lasem. Pierwsze wejście do lasu nie wróżyło dobrze, wydawało się, że nie będzie nic... Aż w końcu pojawił się pierwszy rydz 🧡. Rydzowisko nie zawiodło... Po pierwszym, drugi, trzeci, dziesiąty... et cetera... W pobliżu jodeł, w liściach bukowych... i niestety w jeżynach 😐. Malutkie, średnie, duże, wszystkie świeżutkie i zdrowe 🤗
Idąc powolnie, z wzrokiem wbitym w te rude łotrzyki, wzrok mój nagle na dwóch dostojnych szlachciców padł... Gwarzyli sobie cicho... Choć ucho wytężałam wielce, żadne ze słów nie było mi zrozumiałe... Nagle myśl do głowy mi wpadła ( wszakże białogłowy rozumem nie ustępują płci męskiej ), że owi dwaj, zasadzkę na nas szykują... Wszakże podjazdów czas nastał, sami w niewolę iść nie zechcą... Wyznawszy się na tym, że dziś giermkowie specjalnie pojmać się dali ( choć przyznać muszę, że dla niepoznaki pomarańczowe, nie żółte portki założyli ), wszystkie swe sposoby prowadzenia podchodów że szlachtą sobie przypomniałam... Kwiożercze stwory, pędami z kolcami o spodnie się czepiały, skuteczną pułapkę czyniąc. W miarę możliwości, cicho, nie szurając w liściach, trzech kolejnych szlachetków dopadłam... Siwe głowy mieli, w walkach zaprawieni, nie chowali się w ziemiankach, dumnie pierś prężyli... W trójkącie się ustawili, swarząc się o to, który z nich w walce sprytniejszy. Mimo wieku słusznego, twardzi oni byli, zadziorni, choć jeden jako żywo, okowitką musiał się uraczyć... Jeszcze kilku młodzieniaszków w niewolę się dostało, ci ostrożności zupełnie nie wykazali, na mchu się wylegując... Kozacka brać, sprytna, tak się w ostępach leśnych ukryła, że żadnego pojmać nie mogłam, klnąc i prosząc na przemian, aby w twarzą w twarz stanęli... Na nic się zdały zaklęcia, prośby i desperacja moja... Jam białogłowa uparta jest, dopadnę ich niebawem, litości nie okazując żadnej... Kilkunastu smagłych wojów, szans żadnych nie miało, jako pozostali w niewoli skończyli... Lud dziwny, do innych nie podobny, jakby prosto zza mórz dalekich, w barwy czerwieni i bieli przybrany, zwarte oddziały tworzył, dziwowanie wielkie we mnie wywołując. Ale sekret zdradzić muszę, że i w zachwyt mnie wprawiał, bo jak pachołki malowane, piękne i zadziorne zarazem był... Trafiło się jeszcze trzech wojaków, z czuprynami do kołtunów podobnymi, polowymi jak u tych zwierząt, zdaje się lwami zwanych. Oj, trudne to podejścia były, bo w ciszy leśnej, trudno bezgłośnie w wielkim morzu liści bezszelestnie się poruszać, ale lata podjazdów prowadzonych że szlachtą, efekt zamierzony przyniosły. Jako, że dwie białogłowy na podchody się traktem z miasta udały, obyło się bez niepotrzebnego pośpiechu, bo jako mędrcy gadają, złym doradcą on jest... I zamiast podjazdów, zjazdy są... A tak na serio cudnie było, różowe mgły, leniwie się podnosiły, witając słońce i piękny dzień... Miłego wieczoru 🤗