duża wersja fotografii z doniesienia

fotografia z grzybobrania
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii, a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Witam po dłuższej przerwie Admina i Leśne Bractwo :) Niestety sprawy osobiste, prace na działce uniemożliwiały mi do tej pory wycieczkę do lasu. Na szczęście tej soboty udało mi się wyrwać na powiedzmy zwiad jagodowo-grzybowy. No ale do rzeczy las na ogół starodrzew sosnowy z domieszką buków i dębów. Grzyby - udało mi się znaleźć trzy kurki. Natomiast co do jagód to w tym roku jest totalna porażka. Nie ma ich praktycznie w ogóle.
Jak wspomniałem na początku relacji w sobotę postanowiłem udać się do lasu. Zastanawiałem się tylko czy przejechać całą trasę rowerem czy częściowo skorzystać z usług PKP. Po namyśle wybrałem drugą opcję, głównie dlatego, że musiałbym jechać przez całe miasto z Krzyków na Zakrzów a to zawsze zajmuje masę czasu a nie jest przecież w żaden sposób atrakcyjne turystycznie. Melduję się na Dworcu Głównym. Takich jak ja turystów jest całkiem sporo. Pakujemy się do pociągu, wspólnymi siłami jakoś tam ustawiamy rowery i punktualnie 7:24 rozpoczynamy wycieczkę. Po godzince jazdy wysiadam na stacji w Dobroszycach, po nie pamiętam ilu tam latach nieobecności tutaj. Stacja robi przygnebiające wrażenie. Zatarty napis, perony nie remontowane chyba od wojny. Nieczynna poczekalnia, po prostu wszystko tutaj popada w ruinę. Nie wiem czy stacja poprzednia Dąbrowa Oleśnicka jest w ogóle wyłączona z eksploatacji czy tylko ten pociąg nie zatrzymuje się na niej. Żeby nie było mi zbyt dobrze otrzymuję od Lepszej Połowy SMS "gamoniu jeden prowiant i termos z herbatą pozostawiłeś na stole w kuchni". No cóż.... w ferworze pakowania się i nerwów spowodowanych pierwszą od wielu lat podróżą pociągiem stało się. Na szczęście Dobroszyce to nie oaza na pustyni. W pobliskim sklepie kupuję prowiant i nareszcie w drogę do lasu. Podróż szosą do Ludgierzowic nie zajmuje wiele czasu i nareszcie skręcam do lasu. Na początek planuję zobaczyć odkrytą rok temu miejscówkę na jagody. W zeszłym roku było ich tam bardzo dużo. Tak, ale to było rok temu. W tym roku szkoda nawet pisać. Po prostu nic. Aż nie wierzyłem, obszedłem spory kawałek lasu. Jeżeli gdzieś trafiły się jagody to pojedyncze, także jakikolwiek zbiór nie miałby sensu. Jadę więc dalej. Postanawiam zmienić nieco trasę i odwiedzić stare miejsca w Bartkowie. Cały czas jagód brak. Na marginesie dodam, że sam jagodnik jest piękny, wyrośnięty koloru świeżej zieleni. Co z tego skoro owoców brak. W okolicach Bartkowa znajduję wspomniane trzy kurki. Od razu nadmienię, że były to jedyne grzyby znalezione przeze mnie. Nie spotkałem jakichkolwiek innych owocników zarówno jadalnych jak i trujących. Kontynuuję wycieczkę. Jadę w stronę Malerzowa i później przez lasy do Złotowa i Czeszowa. Wszędzie jest to samo. Jagodnik piękny jagód zero. Najgorsze, że wzmaga się upał i wieje coraz silniejszy wiatr. Ten jak zwykle wieje zawsze rowerzyście w twarz niezależnie od kierunku :) Z Czeszowa kieruję się na Zawonię. Po drodze otrzymuję alert ostrzeżenie przed burzą. Mimo wszystko, ponieważ trasa prowadzi przez lasy, staję co jakiś czas i sprawdzam miejsca jagodowo-grzybowe. Rezultat jest wszędzie taki sam. Zero czyli nic. Pozostaje tylko wykorzystać ile się da czas i wracać do domu. Upał zrobił sie wręcz nieznośny a dobrze daje w kość podjazd za Zawonią ale nic to dało się radę :) A odnośnie jagód. Czegoś takiego to nie pamiętam. Owszem bywały lata, że jagód było mało. Susza wręcz wypalała krzewinki jagodowe, ale żeby ich nie było praktycznie w o ogóle. Cóż w końcu przyszedł i taki rok. Mróz w kwietniu załatwił sprawę. Najgorsze było, że obiecałem Lepszej Połowie, że przywiozę jagody. Jedyny ratunek był w znajomym, który handluje powiedzmy ogólnie zieleniną. Faktycznie poratował, ale jagód miał resztkę. Także kupiłem około 2,5 kg za dobrą cenę. A jego komentarz chyba podsumowuje całość. "Jagód było bardzo mało a teraz one są już na wykończeniu". Początek lipca kiedy to sezon jagodowy zawsze był w pełni. Taki mamy rok i tyle. Jagód już raczej się nie nazbiera. Zobaczymy jak będzie z grzybami. Mam nadzieję, że lepiej :) Serdeczne pozdrowienia dla Admina i Leśnych Ludków.