duża wersja fotografii z doniesienia

fotografia z grzybobrania
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii, a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
No jak, no jak tu w domu usiedzieć przy pogodzie z krainy lodu? Po Świętach odpocząć trzeba, akumulatory przed pracą naładować... Miała być Puszcza, ale skończyło się na lasku miejskim. Może i wiecej śniegu w Puszczy i radości co niemiara, ale i tu mnie radość spotkała. Mierzona, ilością ucha bzowego, na dostojnym pniu dębu, który spokojnie sobie odpoczywa, powalony siłami natury, na miejscu, w którym rósł... Ilość ucha, którego nie policzę, szczególnie, że niewielką ilością, ale jednak śniegu przykryte. Przygotowana byłam, nożyk wzięłam, bo mocne postanowienie znalezienia ucha miałam...
Zamarznięte na kość i siekierka by pewnie się lepiej sprawdziła😉, ale pewnie by habitat naruszyła, a tego nie chcę... Zebrałam tylko trochę, żeby już je mieć, po resztę wrócę jak czas odwilży nastanie 😉. A warto było na buszownanie się wybrać, oj warto. Słońce, mróz - 6, wszystko się skrzy, naprawdę, jak w karinie lodu. Po prostu bajka. I choć, jak to bywa, gdy się po krzakach chodzi, parę razy gałązką zarobiłam, to i tak dzięki kurtce, łagodne to smaganie było 😉. Pobserwować naturę można, tropy pooglądać, co prawda nie wiem czyje, ale stworzenie to po zwalonych pniach lubiło chodzić i nie było ono kotem. Bo kota posiadam i wielkość łap doskonale znam 😅. Z lasku nad Wisłę się wybraliśmy, bo boczniaki mi w głowie siedzą, ale oprócz widoków cudnych, nic nie znalazłam. No, może jeszcze, trochę się na zamarzniętych kałużach poslizgalam, ale o tym sza, cicho sza...