Dziękuję. Tak po prawdzie to szczęścia w tym wszystkim był tylko łut. Jechałem na pewną miejscówkę, gdzie nie raz trafiłem na duże ilości usiatków. Obserwowałem radar opadów i wiedziałem, że w ostatnich dniach podlało tam nieźle i to kilkukrotnie. Miałem więc przekonanie, że tam wyrosną, pytanie było kiedy. Dziś był 9. dzień od pierwszych opadów. Przy tych temperaturach wystarczyło.
Jak to z usiatkami, większość zbioru wylądowała w koszu na śmieci. Ale cokolwiek udało się uratować, więc poza tym, że nakarmiłem oczy (to najważniejsze), będzie jeszcze sosik do makaronu. |