Powrót w znane mi krzaki i zadrzewienia wzdłuż potoku na obrzeżach miasta (wierzba, dąb, olsza, czarny bez), bardziej w celu oceny sytuacji niż z nadzieją na zbiory. Śniegu po ociepleniu sporo stopniało, odsłaniając część pni i gałęzi, ale na glebie jeszcze dość gruba pokrywa. Ponad 1h 40 min. (razem z dojściem z parkingu) brodzenia w ciężkim, namokniętym śniegu dało efekt w postaci przemoczonych stóp oraz 3 malutkich stanowisk płomiennicy - łącznie ok. 30, liczonych za 3. Plus taki, że w dodatniej temperaturze (ok. +4) pierwszy raz od dawna nie zmarzłem, nawet mimo przemoczonych butów.