Witam Was wszystkich🤗 i zapraszam na krótkie podsumowanie sezonu grzybowego 2021. Zróbcie sobie przerwę od przedświątecznych przygotowań, porządków, zakupów, mycia okien, itd. Ja właśnie siedzę przy kawce😊 i przeglądami fotki ze wszystkich swoich grzybobrań w tym sezonie. Próbuję złapać jakąś myśl, ale jest ciężko, bo cała rodzina coś chce ode mnie, mówi do mnie kilka osób jednoczenie, mój komputer od tygodnia jest cały czas w czyimś użyciu, więc muszę wykorzystać tą chwilę kiedy mój lapek jest znowu mój, siedzę tu i nie dam się zrzucić z krzesła😂.
Rok rozpoczął się wyjątkowo śnieżną zimą, co osobiście mnie bardzo cieszyło, byłem przekonany, że to zapewni dobry start smardzówkom i być może innym wiosennym grzybom. Napartniczki czeskie faktycznie pojawiły się w sporych ilościach, ale mimo wszystko nie był to jakiś mega wysyp.
Smardze natomiast rosły jak szalone, do tego stopnia, że 2021 pretenduje do miana mojego najlepszego sezonu smardzowego z wszystkich😜. Stożki rosły trochę dziwnie, nie było ich we wszystkich moich miejscówkach, ale jak już gdzieś wyskoczyły to w setkach sztuk. Pamiętam jak na jednym wypadzie z oddali dostrzegłem setki czarnych punktów wśród liści i traw, które potem okazały się smardzami, rosły wielkimi stadami😍. Z okresu wiosennego, najcenniejsze znaleziska to kilka nowych miescówek ze
smardzem jadalnym, te grzyby w moim rejonie są znacznie rzadsze niż
smardze stożkowate. Pierwszy raz znalazłem też piestrzenice olbrzymie, jak się potem okazało był to świetny sezon na te grzyb, doniesienia napływały z różnych stron Polski. Wiosna okazała się wyjątkowa chłodna i długa, nie pamiętam już dokładnie ale wilgoci też raczej nie brakowało. Przedłużyło to sezon grzybów wiosennych i oddaliło pojawienie się pierwszych rurkowców. W tym roku praktycznie nie było
borowików usiatkowanych w moich rejonach, krasnoborowki
ceglastopore również należały do rzadkości, a
borowik szlachetny na początku sezonu był wręcz jak zaczarowany, nie chciał rosnąć i koniec. W związku z brakiem jakiegoś większego wysypu cały maj i czerwiec upłynął mi ze zbiorami pojedynczych, ceglaśów,
kurek,
borowików sosnowych,
maślaków,
koźlarków i innych. W lipcu sytuacja cały czas była kiepska, więc skupiłem się na poszukiwaniu kolorowych odmian
borowików i święciłem kilka małych sukcesów, strzałem nr jeden było znalezienie
borowika rudopurpurowego😍 (
Imperator rhodopurpureus ), drugi w kolejności był masłooborowik brązoworóżowy ( Butyriboletus fuscoroseus ), oprócz nich w dużych ilościach znalazłem
borowiki żółtobrązowe,
borowiki ciemnobrązowe i modroborowiki gładkotrzonowe. Nie zabrakło również najpopularniejszego z rzadkich grzybów czyli kwistoborowika szatańskiego😍. Po okresie z kolorowymi borowikami pojechałem do Myślenic, z myślą o szlachetnych i oczywiście nie było ich wcale może kilka sztuk, ale za to znowu kolorowe, czyli w tym wypadku masa pięknych i straszliwe robaczywych
borowików górskich. Pierwszy prawdziwy wysyp nastąpił w połowie sierpnia sypnęło bardzo obficie koźlarkami grabowymi i dość dobrze
borowikami szlachetnymi, grzyby były ładne i w większości zdrowe. Wysyp był jednak bardzo krótki,
borowiki zniknęły dosłownie po kilku dniach, a
koźlarki można było znaleźć może przez dwa tygodnie. Potem znowu wielkie nic, które upłynęło mi w przewadze na oglądaniu obfitych zbiorów z innych województw i poszukiwanie grzybowych ciekawostek. Po blisko miesiącu sytuacja grzybowa poprawiła się i nastał najlepszy czas tego sezonu, chyba jeden tydzień w miarę obfitych zbiorów
borowików szlachetnych i
podgrzybków brunatnych. Nastąpił nagle i nagle się skończył. Wstrzeliłem się w jeden dzień w maksimum grzybowe i nazbierałem 4 kosze, następnego dnia było już gorzej, a za tydzień można było zapomnieć o obfitych zbiorach. Zaraz potem znalazłem swoje pierwsze w życiu trufle i o też był jeden z najradośniejszych momentów w tym sezonie. Od drugiej połowy września sezon ślimaczył się i rozbudzał nadzieję, bo warunki wydawały się nie najgorsze, ale nie wydarzyło się już nic szczególnie inspirującego. Ja zresztą miałem kontuzję i raczej nie mogłem chodzić na grzyby i nawet pocieszałem się, że dobrze że to w taki mizerny grzybowo okres, bo gdyby tak był mega wysyp, a ja musiałbym siedzieć w domu to byłoby mi żal znacznie bardziej. Teraz jak co roku w zimie
boczniaki,
płomiennice, uszaki i inne uprzyjemniają spacery😁, ale raczej tylko dla czystej przyjemności, bez jakichś poszukiwań na siłę. Podsumowując sezon na grzyby jadalne klasyczne, był on jak dla mnie najsłabszy od 2017, co doskonale odzwierciedlały wykresy naszego admina, z punktacją przyznaną za poszczególne sezony. Wiem, że nie każdy tak to czuje i wcale mnie to nie dziwi bo w niektórych województwach było naprawdę dobrze, ja zresztą nie oceniam sezonu tylko na podstawie grzybności, a raczej na podstawie pozytywnych emocji jakie daje mi poszukiwanie grzybów😊, a ten sezon był w nie wyjątkowo bogaty😊. Takich emocji na grzybobraniach życzę wam Wszystkim, nie ważne czy to widok 15
borowików obok siebie😍, czy znalezienie Imperatora, czy pierwszy raz w życiu napotkanie
uszaków bzowych, niech każdy z Was przeżyje w sezonie 2022 jak najwięcej takich chwil🥳. DARZ GRZYB!