Podsumowanie sezonu grzybowego z podwrocławskich lasów, Gór Sowich, Pogórza Wałbrzyskiego Góry Ślęży, Radunii i Czernicy oraz z nadmorskich lasów w powiecie wejherowskim.
Kiedy 21 maja znalazłam pierwszego
krasnoborowika ceglastoporego sądziłam, że to już pora na rozpoczęcie sezonu, jednak opóźniona i zimna wiosna oraz skąpe opady deszczu postanowiły napisać inne scenariusze. Dopiero na początku lipca, w górskich lasach, pojawiły się pierwsze
borowiki usiatkowane,
krasnoborowiki ceglastopore,
borowiki sosnowe i
kurki.
Usiatków rosło bardzo dużo jednak ich spore zaczerwienie sprawiało, że tylko część trafiała do kosza. Po wstępnej selekcji w lesie i kolejnej w domu zostało ok. 80 szt. Pewną rekompensatą były
krasnoborowiki, które jak to mają w zwyczaju, w większości były zdrowe. Największą radość sprawiły mi pierwszy raz zebrane dorodne
borowiki sosnowe.
Jednak to co najwspanialsze, miało dopiero nastąpić. Był to sierpniowy urlop w małej wiosce otoczonej rozległymi lasami. Wreszcie las widziałam z okna pokoju, las miałam na wyciągnięcie ręki. A las zapraszał do wędrówek po licznych torfowiskach porośniętych dywanami żurawin i rosiczek, do uroczysk z zieloną rzęsą i wyrastających z nich olch tworzących małe wysepki. Oferował kolorowe łany wrzosów, nadbrzeżne bory bażynowe, jagody i borówki bagienne. Z tych dobrodziejstw runa skwapliwie korzystałam, czekałam jednak na to co się dopiero kluło w leśnej ściółce.
Kiedy 9 sierpnia spotkałam pierwszego złotoborowika wiedziałam, że ich pojaw będzie już tylko kwestią czasu. Po obfitych kilkudniowych opadach deszczu najpierw masowo pojawiły się
kurki, pojedyncze złotoborowiki i
podgrzybki, po tygodniu
podgrzybki rosły już wszędzie jak szalone. Ten pojaw pozwalał na codzienne zebranie nawet kilkuset szt. małych, zamszowych owocników. Kolejny tydzień należał do złotoborowików i zapełnienie kosza nie sprawiało żadnego problemu.
podgrzybki rosły przez cały czas pobytu i ciągle pojawiały się małe owocniki, także miłośnicy
płachetek zwyczajnych mogli zbierać dowolne ich ilości. Pod koniec 3-tygodniowego pobytu coraz liczniej pojawiały się też
prawdziwki. W tym czasie rosło już wszystko:
podgrzybki, złotoborowiki,
borowiki szlachetne i sosnowe,
siedzunie,
płachetki zwyczajne,
krasnoborowiki ceglastopore, różne gołąbki,
muchomory czerwieniejące,
lejkowce dęte,
maślaki ziarniste i pstre, jedynie
kurki już tylko sporadycznie. Przy tej obfitości trzeba było wybierać, które wrzucić do kosza. Mój urlop w tych wręcz magicznych lasach powoli dobiegał końca i była radość jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam ale też i ulga, bo moce przerobowe były już na wyczerpaniu.
Po powrocie, na początku września, kolejny wyjazd w góry gdzie sierpniowe opady deszczu sprawiły, że wstrzeliłam się w swój najobfitszy zbiór
borowików szlachetnych. Poddanie ich wnikliwej selekcji już w lesie i tak sprawiło, że łupem padło ponad 300 prawych, a w domu krojenie i tropienie robali uszczupliło go o kilkadziesiąt sztuk. Koniec września to też obfite zbiory
opieniek na górskich zboczach. W kolejnych tygodniach robiło się coraz bardziej sucho, letnie temperatury sprawiły, że zbiory były już coraz skromniejsze, a kolejny miesiąc tę tendencję jeszcze pogłębił. W listopadzie ostatnie zbiory
pieprznika trąbkowego, którego można było nazbierać ile kto chciał.
Bardzo miłą niespodzianką był też mój ulubiony
lejkowiec dęty, który niespodziewanie pojawił się ponownie po trzyletnim urlopie 😊.
Muszę przyznać, że mój sezon grzybowy był wyjątkowo dobry. Zdecydowały o tym obfite grzybobrania w górach, a przede wszystkim odpowiednia aura w czasie sierpniowego urlopu, która sprawiła, że znalazłam się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie 😊. A wszystkie te wspomnienia z mniej lub bardziej szalonych wypraw: w słońcu, w deszczu czy w śniegu pozostaną ze mną na zawsze.
Miłośnicy lasu przecież doskonale wiedzą, że to nie tylko grzyby przynaglają do tych wypadów lecz również radość obcowania z przyrodą, która koi, wycisza i dodaje skrzydeł na wiele kolejnych dni.
Teraz oprócz samodzielnie wypiekanych ciasteczek pod choinkę, z wielką radością 🤗, zapakuję również grzybowe skarby i mam nadzieję, że to też pozostanie tradycją.
I jeszcze na koniec – dostęp do portalu dostałam w prezencie urodzinowym na początku marca. Z dużymi oporami dopiero w maju zamieściłam swój pierwszy wpis. Obecnie doskonale już wiem, że prezent był wyjątkowo trafiony. Cieszę się, że jestem tu z Wami i wszystkich serdecznie pozdrawiam, a tym, którzy czują się rozczarowani minionym sezonem życzę, by mogli zrealizować się w przyszłym roku.
Fungia