Witam ponownie ze śródziemia. Tak jak wczoraj sobie obiecałem, tak i dzisiaj zrobiłem. O godz. 8 przy słonecznej pogodzie byłem już w Koskach. Niewielki przymrozek na skraju lasu oszronił podłoże. W głębi lasu już go nie było. Pozwoliło mi to na znalezienie garstki
kurek oraz
gąsek niekształtnych, co w połączeniu z wczorajszymi
podgrzybkami daje trio, a jak do nich dołożę duet świerzutkich jajek prosto od kur sąsiadki, to będę miał na romantyczną kolację we dwoje przy świecach. To tak nawiasem. Około godz. 10,00 pogoda radykalnie się zmieniła, wiatr i śnieg i trzeba było się ewakuować. 😩