Pojechałem nazbierać
wodnichy późnej i rzeczywiście zaraz po przyjeździe pierwsze zmrożone listopadówki zaczęły stukać o dno wiaderka. Dość szybko uzbierałem blisko 2 litry. Zebrałem po kilkanaście
gąsek zielonek i niekształtnych, sporo zaczerwionych. Z rurkowymi mizernie, kilka
maślaków zwyczajnych, okrawki z dwóch
podgrzybków brunatnych i jeden zmęczony życiem (?)
borowik sosnowy (?), chociaż może to tylko gruby
podgrzybek? Tyle za niewiele ponad 2 godziny. W lesie byłem sam, dopiero jak odjeżdżałem to pojawiła się para zmienników😉 Żeby nie robić tłoku, pojechałem do innego lasu...