Największe zdziwienie tego sezonu 🙂🙂 Mamy troszkę roboty na wieczór 🙂 3/4 koszyka
maślaków. Pięknych i zdrowych, młodych, pachnących świeżością. Na piaskowych leśnych bezdrożach w lasach niedaleko zagrody żubrów w Jankowicach. Prędzej bym się spodziewał spotkać Yeti, albo Nessie w stawie niż cieszyć oko takim zbiorem w listopadzie. Pełny odlot, którego myśleliśmy, że już w tym sezonie nie doświadczymy. Lasy głównie sosnowe przeplatane modrzewiami, bukami i dębami. Lasy kompletnie nieznane, wybrane sobie tak "na czuja" - bo ładne 🙂..... troszkę ponad godzina spaceru z Rubikiem
Zaczęło się od dwóch urodziwych przy samej ścieżce. Potem znowu dwa, i trzy, i pięć. I zrobił się problem 🙂 oby więcej takich problemów 🙂 jak to zebrać bez nożyka ?, w co to zapakować bez koszyka ? Ale..... ale.... 🙂 🙂 od czego mamy lata grzybiarskiej praktyki :). Wykręcamy więc
maślaki, zbieramy na kupki, dawaj koszulkę..... pakujemy do poświęconego celowi wyższemu tazokowego "T-shirta". Kolejny problem 🙂.... trzeba będzie domyć ręce od maślakowego śluzu, bo jedziemy na urodziny, i trochę obciachowo byłoby zrobić coming in z żółtymi paluchami. I znowu problem. Spóźnimy się, bo serce grzyboświra podpowiada... "zbieraj, zbieraj, pewnie ostatni raz w tym sezonie " Ogarnęliśmy wszystko. Bez napinki. Akademicki kwadrans spóźnienia solenizant wybaczył. Rąk śliskich od
maślaków też nikt nie zauważył 🙂. Jak było na urodzinach ? Nie pamiętam, pewnie było fajnie. Za to pamiętam, że na niepodziewanym maślako-braniu było zaje..... coś tam, coś tam 🙂