Przeleciałem się po lesie bardziej z tęsknoty niż z chęci (wy) zysku. W efekcie jeden
prawdziwek i kilka
opieniek.
Mam pecha kolejny raz, w zeszłym sezonie październik uciekł mi z powodu covidu, tym razem przepuklina kręgosłupa wyłączyła mnie równie skutecznie. Leczenie leczeniem, a rehabilitacja w lesie musi iść swoim trybem. Dwa tygodnie walki z bólem wypościło mnie bardzo, a do tego jeszcze tydzień remontu kuchni, masakra... Na szczęście okazało się, że umiem chodzić mimo zdrętwiałej nogi i tak oto zaliczyłem te parę jesiennych kilometrów.