Połazikowałam dzisiaj po bukowych górkach w poszukiwaniu
borowików oprószonych, z maleńką nadzieją na znalezienie jakiegoś spóźnionego, spragnionego towarzystwa szlachetnego. Niestety, buczyny muszą obejść się bez towarzystwa jakichkolwiek rurkowców, w zamian za to zadowolić się nielicznymi, smętnymi, zmęczonymi życiem blaszkowcami. Jakaż więc była moja radość, gdy zobaczyłam, że w miejscu zniszczonym przez pilarzy kilka lat temu, odrodziły się
lejkowce dęte! Jest ich tam teraz tylko kilkanaście, ale może rozmnożą się i w przyszłym roku będzie już co zebrać 😄