Wybrałam się z moją koleżanką grzybową w lasy koło Brzezin. Bardziej na spacer niż z nastawieniem na jakieś wielkie zbiory, bo to i niedziela, i tak koło południa, i miejsce bardzo uczęszczane. O tej porze nie było już śladów po nocnym przymrozku, zrobiło się ciepło i słonecznie. Ludzi, jak się spodziewałyśmy, było całkiem sporo, na szczęście coś tam dla nas zostawili 😊Do koszy trafiały głównie
podgrzybki i to małe, coraz zdrowsze. Udało mi się znaleźć 5
prawdziwków, z czego tylko 2 było w przyzwoitym stanie. Zebrałam kilkanaście
koźlarzy babka, drugie tyle miało już na tyle bogate życie
wewnętrzne, że zostało, by bawić się samemu. Z żalem, bo bardzo je lubię, z tego samego powodu pożegnałam się z
maślakami pstrymi. W lesie, zwłaszcza na drogach, mnóstwo
maślaków sitarzy w różnym wieku, nikt ich chyba nie zbiera. W zagłębieniach terenu, w gęstych mchach i trawach można trafić też na ładne, wyrośnięte
kurki. Trafiają się też
płachetki, ale ja ich nie zbieram. W sumie miałyśmy zebrane po 3/4 kosza (nie podaję sztuk, od razu powędrowały w dobre ręce). I byłaby pełnia relaksu i szczęścia, gdyby nie strzyżaki. Co z nimi jest w tym roku?! Prawdziwa plaga!