Jodła, buk, dąb, świerk, brzoza. W lesie wilgotno, zimno i bezgrzybnie. Mało gatunków rośnie, nawet tych niejadalnych. Czyżby to koniec grzybobrań? Znalezione dwa
koźlarze brązowe ( jeden pozostał w lesie), dwa
borowiki ceglastopore, jedna
kurka i ponad 100
pieprzników trąbkowych, które podbijają statystykę, a których stałam się fanką. Las wygląda dostojnie, niczym opuszczona świątynia, zagubiona gdzieś w przestrzeni, gdzie tylko wybrani dotrzeć mogą. Oświetlona złotymi, lecz chłodnymi promieniami, otulona srebrnymi kryształami, powoli zapada w sen zapomnienia.
Jesień jeszcze gra kolorami, pokazując, co ma najpiękniejszego, lecz i Zima zaczyna pokazywać swe chłodne oblicze, rzucając to tu, to tam diamenty skrzące tajemniczym, zimnym blaskiem. Toczy odwieczną wojnę z Jesienią, zimnym wiatrem rozwiewając jej złote włosy. Liście z drzew spadają niczym łez krople a tkacze życia, plączą nici, pory roku zmieniając. Las cichy, jedynie ptak, gdzieś tam zagubiony, czasem odezwie się, by głos swój usłyszeć. Choć kolorów jeszcze wiele, czuć, że nostalgia powoli wkraczać zaczyna. I właściwie trudne to do określenia, czuje się ją wszystkimi zmysłami. Tak jakby, jakaś twarda skorupa pękała i powiew tego czucia z każdej strony mógł dotrzeć. W poharatanych, jak niejedno ludzkie serce, kawałkach lasu, smutek gości. I tylko pnie równo ułożone, nie wywiezione jeszcze, wchłaniają zapach lasu, ten jedyny, jesienny, czasem żywiczny, czasem przytłaczającej wilgoci, ale zawsze piękny. Temperatura wynosiła - 3 stopnie, szron pomalował trawy, głowy nielicznym słonecznikom na polach zwiesił, lecz pięknem swoim te wybryki wynagrodził. Osobiście mam nadzieję, że Jesień jeszcze za wygraną nie dała, sypnie swymi darami hojnie i kosze nam zapełni. A gdyby jednak chciała odpoczynek grzybni już zapewnić, kolorami liści, tajemniczymi mgłami i słońcem dni umilać nam będzie... 😊