Pełen kosz i reklamówka, na dwóch stałych miejscówkach, wysyp punktowy, a grzyby ledwo dostrzegalne. Niecałe 4 godziny. Miejscówki w obniżeniu, mech + świerki. W pojedynczych punktach, zatrzęsienie
podgrzybków, potem przerwa, inna kwestia na ile te przerwy były spowodowane brakiem grzybów, a na ile, że były przede mną ukryte, bo łatwo przeoczyć, trzeba mieć nos przy ziemi. Szczególnie zasobna była pierwsza miejscówka, z maluchami, a więc tutaj niewidocznym ( na dole kosza). Grzyby to pogrzybki, parę sromotników bezwstydnych. 1
kozak, 1 czasnica, pojedyncze
kanie.
W praktyce zebrałem tylko
podgrzybki i 1 czasnicę. Sporo odrzuconych na miejscu. Grzybobranie nie planowane, to miała być jazda turystyczna, z ewentualnym zbieraniem
kani,
maślaków lub
opieniek jeżeli by się trafiły. Podkusiło mnie by sprawdzić, no i zostałem. Nie wiem jak to się przekłada na ogólną sytuację w lesie i czy to zapowiedź już masowego wysypu, na klasycznej sosnowej miejscówce, gdzie zajrzałem z ciekawości, znalazłem ledwo 2 maluchy.