Niedziela, ostatni dzień urlopu, żal było siedzieć w domu. U rodziny dalej mam zakaz przynoszenia jakichkolwiek grzybów, ale sytuację uratowało "specjalne zlecenie" 😉 na dostarczenie
lejkowca. Fajnie że chociaż te grzybki mogłem pozbierać. Tylko gdzie ich szukać, kiedy na stałych miejscach już nic nie rośnie? 🤔 I tu z pomocą przyszły pewne współrzędne zapisane w zeszłym roku. No z GPS-em jeszcze po lesie nie chodziłem. Szkoda że nie mówił: "za trzecim bukiem skręć w lewo" 😅
Krótko podsumowując:
1,5 godz zbierania, 2 godz "oglądania"
lejkowce - czubaty kosz
PS: mój las jest dziwny...
Ponieważ "specjalne zlecenie" obejmowało tylko
lejkowce więc wszystkie inne grzyby zostały w lesie, mimo że mocno kusiły żeby je "skubnąć". Trwa trzeci rzut
opieniek, na razie najobfitszy. Mógłbym je zbierać "do oporu", chociaż dalej się trzeba nachodzić (tzn. dwa, trzy pnie totalnie obrośnięte, a potem dłuższy czas pusto). Jednak najbardziej do zbioru kusiły rurkowce. W momencie gdy w rejonie rurkowce są w odwrocie to u mnie jakoś... tego nie widać? Włażę na pierwszą górkę z bukami i trafiają się
ceglasie. Wręcz same "włażą" mi pod nogi. Po pobieżnym rekonesansie naliczyłem ok 40 sztuk w jednym miejscu 😱 i młode i stare. Do tego kilkanaście wypatrzonych z rowerowego siodełka. Dałoby się porządny koszyk uzbierać. Wracając zajrzałem jeszcze w miejscówkę podgrzybkową i znów pozytywne zaskoczenie - gdzie nie spojrzę z mchu wystają kapelusiki młodych (!) okazów. Normalnie aż mnie skręcało. Więc zrobiłem tylko kilka zdjęć i jak najszybciej uciekłem, żeby "nie wystawiać się na pokuszenie" 😅 A, i dwa
prawdziwki też się trafiły... Nie traćcie nadziei, jeszcze coś będzie 🙂