nocne grabiny - 5 czerwonych kapeluszy, niepoliczalne przerośnięte
opieńki, kilkanaście
kurek.
Witajcie. Na Podjuchach świerzbiła mnie kierownica, żeby odbić na Kołowo, w Gryfinie na Binowo (Pa Pa Zenka), od węzła Jordanowo po węzeł nowotomyski trzęsły mi się ręce widząc nieustający bezmiar lasu, za Wyszkowem przy zjeździe na Długosiodło musiałem siłować i szarpać się z kierownicą, a po zjeździe na Brok widząc rządek samochodów z wystawionymi na maskach łubiankami dostawałem już apopleksji. Przeżyłem. Przeżyłem po to aby choć na kilka minut w świetle telefonicznego fleszu zatańczyć kozaka z czerwonymi kozaczkami (zwłaszcza, że chyba już ze dwa tygodnie tego nie robiłem po ćmoku). Tak więc wróciłem i publicznie pokazuję, pokazuję to, co wszyscy chcą abym pokazywał. Pozdrawiam.