Podobno zdania nie zaczyna się od "więc". Więc tak 😉 - znowu dzisiaj po grzybobraniu mam marchewkowe palce. Koszyk W wersji "L"
rydzów ( tak plus minus setka ) znalezione w jaworowym, bardzo mokrym i podmokłym lesie wokół strumienia w Rubinowej Dolinie. Do tego wypasionych kilka
prawdziwków ( na prawdę ładnych ), dwa
ceglasie, sporo
kurek i cała masa
opieniek. Przecudnych ciemnych
opieniek - grubych jak gruszki. One skradły moje serce i oko. Trafiają jako główne foto tego doniesienia. Więc 😉 powiem tak - "grube jest piękne"
Popołudniowy spacer z Rubikiem po Rubinowej Dolinie. Przychodzimy tak ok 16.30 do jej "ujścia" a tam samochodów full jak w Auchanie na parkingu. Wszyscy wracają z "grzybobrań" bo to przecież już przed "piątą". Wszyscy złorzeczą na ten dziwny sezon. Słyszymy komentarze... "Lipa" - w smutnym nastroju, potem ironiczne - " no to natargaliśmy". Każdemu mówimy "dzień dobry".... mało kto odpowiada ( chyba to stres teoretycznego bezgrzybia 😉 ) Napotkani mają kosze większe od bagażnika w naszym aucie 😉 ilości w nich.... 3-4 sztuki. Zagadnięci - Ci bardziej rozmowni widać, że są w dołku grzybowym. Prawda jest taka - w beskidzkich dolinach - jeśli ktoś z Was liczy na "rurkowce" to się grubo przeliczy. Ich ( rurkowych ) zwyczajnie nie ma, poza znanymi od wielu lat niedostępnymi dla "cywilów" miejscówkami. Za to jak się już trafią - to nie ma zmiłuj.... są przecudne, zdrowe.... i piękne... bo grube 😉 Gdybyśmy tolerowali tylko rurkowe - wynik byłby ok 5-7 / godz. Więc prawdziwkoluby :) szkoda prądu, weekend ma być ładny, ale kosze zostawcie w domu. Rydzo i opieńkomaniacy - to najlepszy czas dla Was. Szukajcie w lasach liściastych.