Witam :). 8 dni bez lasu to jak wieczność dla mnie. Nareszcie dzisiaj się wyrwałam. Niestety wypad nie trwał długo, bo ulewa mnie przegoniła. Pochodziłam po lesie grabowo-dębowym, tutaj cisza. Jedynie pojedyńcze
muchomory czerwieniejące i
czubajka kania. W dużym, sosnowym też pojedyńcze
kurki,
muchomor rdzawobrązowy,
lakówka ametystowa i duży, zdrowiutki
ceglaś. Jedyne pocieszenie to takie, że cięć po grzybach nie widziałam, a las grzybodajny jest. Znowu pada, więc jest nadzieja, że za parę dni się zacznie. Ile razy ja już to pisałam😅. Pozdrawiam Was i pełnych koszy życzę :)
Ps.
Borowik z głównego zdjęcia znaleziony przez syna 2 dni temu w tym samym lesie.