Las sosnowy, cudownie zielony, pachnący żywicą, nasączony deszczem... Mchy zielone jak dywany, a porosty cudownie srebrne. Spore ilości
muchomorów ( niestety bez moich ukochanych czerwonych), gołąbki w przewadze czerwone, no i wysyp... tak, wysyp... komarów 🤬. Właściwie raport powinien brzmieć: bzzz bzzz bzzz bzzz, ale że nie każdy mowę komarzą rozumie, to napiszę zwykłymi słowami. Rurkowców niewiele. Prawdopodobnie jakiś mikrowysyp był z tydzień temu. Spotkanie
prawdziwki ( zebrane 9 ),
podgrzybki (8) prawie wszystkie dorosłe. Raczej zdrowe. Za to
kurek sporo, choć dobrze poukrywane.
Samochodów sporo przy lasach zaparkowanych, nasza miejscówka odwiedzana jedynie przez zające 😊. Pobudka rano, 3.15, w porze kiedy nawet księżyc wystawił pewną część ciała, dobrze umoszczony w chmurce, mgłą okryty, śpi jak niemowlę 💤😴. Temperatura od 12 stopni w momencie wyjazdu do 8 w miejscu docelowym. Po drodze, tradycyjnie zakupione we Włoszczowie jagodzianki, mniam 😋. Jedziesz i patrzysz, a to borsuk drogę przetnie ( chyba - bo przecież nie mrówkojad 😂), a to słońce chmury przegania, a to mgła nad stawami, tajemniczo się unosi - a może suknie rusałek, przestraszonych przez wodnika?. W końcu jest, rondo grzybowe, w lesie schowane. I bach, dwa
prawdziwki na dzień dobry... Myślę, jest, prawdziwkowe niebo 😆. Cisza, jaka tylko w lesie za polami schowanym, możliwa. Idziemy w las, entuzjazm może trochę opada, bo te dwa
prawdziwki, jako komitet powitalny, na przód się wysforowały, a reszta, gdzieś tam, opóźniona z powitaniami, kwiaty pewnie szykuje 🤣. No niestety, trafiają się jedynie pojedyncze
prawdziwki,
podgrzybki. Honor komitetu ratują
kurki, złote, odważne i zadziorne 😊. Piosenka się przyczepiła od razu: Dorosłe dzieci mają żal... Czemu nie jakaś miła i skoczna, nie wiem. Te typy tak mają, że nagle coś wleci do głowy i już, pozamiatane. I tak, nienajgorzej, bo w zeszłą sobotę, w Limanowej " Nadciąga noc komety " mi towarzyszyła 🤨. Las wygląda niesamowicie, uwielbiam te mchy zielone, które tak, jak dziś nasączone wodą, tworzą szmaragdowe dywany - w ogóle deszcze, które padają ostatnio, pozwoliły zachować zieleń trawom. Choć rżyska, bele słomy ( szkoda, że już nie snopki...) mówią - jesień u drzwi, nawłoć szaleje żółciami, lato nie daje za wygraną. I choć pełno komarów, zatrzymać się nie można, pajęczyn w bród ( przeproś każdego pająka, że niechcący pajęczynę zepsułaś.. ), siedem km przetuptanych, grzybów mało nazbieranych, a szklanka moja, zwykle do połowy pusta, dziś do połowy pełna była 😄. Bo choć tydzień ostatni wredny ☹️ miałam, dziś nowy leśny dzień nerwy uspokoił i zrelaksował na tyle, że już jutro chętnie bym do lasu bryknęła 🌲🌳🌲. W drodze powrotnej, żegnani przez sarnę, która może lekko zdziwiona, ale nie przestraszona była - co podejrzenie me wzbudziło, że człowieka zna ( przy jednym z domów trawę skubała). Jeszcze jeden las (mieszany) odwiedzony, przez
kurki zasiedlony, koszyczek ( różowy w domu za karę został 😉) zapełniony został 😊. I wrzosy, bogate w kolor 🎨, wyjątkowo pięknie zakwitły 💜. Miłego wieczoru i udanych, weekendowych wypadów życzę 😊