Dziś postanowiłyśmy z siostrą poprawić po samych sobie, bo w niedzielę uznałyśmy, że mamy już dosyć:D I choć niebo nad Łodzią przysłoniły po południu czarne chmury, to na grzybobranie w planach nie ma mocnych, jechać trzeba 😃 Popołudniowe 2,5 godzinki w lesie przyniosło jednak rozczarowanie. W niedzielę grzyby wyrastały nam pod nogami i nie chciały wypuścić z lasu, a dzisiaj na czystym lesie sosnowym z machami susza kompletna, pojedyncze popękane
podgrzybki, stada
goryczaków i
gołąbków. Tak gdzie trochę zarośli i jagodzin grzyby trafiają się częściej i świeższe, ale też 1-2 sztuki.
Oprócz
podgrzybków kilkanaście wyrośniętych
kurek. Choć zbiór niezbyt obfity, to suszarka pełna, będzie słoiczek
kurek i farsz do bułeczek :)