Gdyby był ranking w znalezionych pociętych trzonkach
prawdziwków, to może byłbym na podium :). 2,5 godz., las liściasty z przewagą buka i masy śladów po bytności "grzybiarzy" (dlaczego w cudzysłowie, to wyjaśniam niżej). Jednak coś tam jeszcze udało się po nich nazbierać: 6
borowików szlachetnych, 7
ceglastoporych, ponad 30
maślaków żółtych,
piaskowiec kasztanowaty. Są jadalne muchomory i kilka stanowisk
łuszczaka zmiennego, ale dziś nie zbierałem blaszkowych. W znanej miejscówce pojawiły się
lejkowce dęte, ale jeszcze za małe.
Zdjęcia zbioru nie mam, bo wszystko oddałem po drodze :).
Że znajduję obcięte trzonki
prawdziwków po innych, to normalne i to akceptuję, bo "kto pierwszy ten lepszy", choć czasem serce boli :). Ale jak widzę poprzewracane
muchomory rdzawobrązowe (z czym niby można go pomylić??) czy wyrwane i porzucone
krasnoborowiki ceglastopore, to trafia mnie szlag. Oczywiście mnie też się zdarza zerwać jakiś owocnik, a potem wyrzucić jako niejadalny (coraz rzadziej), ale jak ktoś niezbierający "kolorowych
borowików" wyrywa
krasnoborowika z widocznym wyraźnie czerwonym trzonem, a potem go wywala, to takich osób nie uważam za grzybiarzy, tylko za leśnych szkodników.
To tyle "kwasu" ode mnie, w dopiskach będzie sympatyczniej.