To jeszcze nie to. Grzyb co kilometr. Jednak różnorodnie.
Kanie,
maślaki żółte, gołąbki i
boczniaki? (proszę o pomoc w identyfikacji fotka poniżej) zostały w lesie. Robotę zrobiły
siedzunie 6, prawe 22,
kozaki dębowe 6, czerwony 1, bruzdkowane 6,
podgrzybek brunatny 1, złotawy 4, żeberkowany 4. Było więcej ale masakrycznie robaczywe. Kosz dopełniło kilka
kurek. A wypad okraszony jeżynami, przez które leśna wizyta wydłużyła się o dobre 1,5 godziny. Na głównym zdjęciu wrotycz, podobno kleszcze go nie znoszą. Zawsze noszę na koszyku. Porcja świeżego powietrza, kilka km w nogach i git 😁