Prawie 3 godz. w lesie z przewagą buka (poza tym graby, dęby, pojedyncze sosny). Efekt: 13
gołąbków (zielonawofioletowe, wyborne, winnoczerwone i inne niezidentyfikowane, ale po pozytywnej próbie smakowej), 2
koźlarki grabowe, 1 niezidentyfikowany
borowik, 1
krasnoborowik ceglastopory wielkości ziarnka głogu :), 1
muchomor rdzawobrązowy i 70+
kurek. Pojawia się coraz więcej
gołąbków, pojedyncze mleczaje (
mleczaj biel i inne niejadalne),
kurki podrastają, ale za rurkowymi trzeba się srodze nachodzić i to bez gwarancji powodzenia.
Wynik dzisiejszego pojedynku ja vs. gołąbki: 8-1 - tzn. na 9 prób smakowych jedna okazała się negatywna (piekący smak). Bez liczenia g. zielonawofioletowych, bo tych nie muszę sprawdzać. Przy czym niektórym gołąbkom nie dałem nawet szansy - staram się unikać jaskrawoczerwonych, bo z moich doświadczeń wynika, że najczęściej trafiają się wśród nich piekące (np. buczynowe lub wymiotne).