Trafiłem dzisiaj na lokalne epicentrum zółciaka. Polana z trzema starymi dębami, i leżącymi już odłamanymi odziomkami od nich. Miejsce typowałem już od późnej jesieni, kiedy to znalazłem na jednym odziomku truchło czegoś, co mogło być właśnie żołciakiem, choć bardziej przypominało białą, niekształtną masę plasteliny:-)
No i dzisiaj postanowiłem odwiedzić polanę.
To co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania - jeden owocnik (?) większy od mojego, niemałego psa (30 kg sporej i wysokiej belgijki), po drugiej stronie kłody drugi - wcale nie mniejszy i na pobliskich dwóch drzewach kilka zgrupowań dopiero co rozwijających się i przyszłościowych grzybków.
Pokosiłem trochę i tu ciekawostka - nigdzie w literaturze nie spotkałem się z określeniem zapachu żółciaka jako piwny, miodowy lub piwa na miodzie. A ten pachniał jak piwo miodowe... identiko.
W trakcie obgotowywania zapach ten jeszcze bardziej był wyczuwalny - bardzo przyjemny. Doprawdy nie wiem gdzie miał w tym być opisywany najczęściej przykry zapach siarki ?
Jadłem już schabowe na kolacje - lepsze niż
kania. I doszliśmy z małżowinką do wniosku że chyba większość będziemy mrozić w kawałkach - macie jakieś doświadczenie w mrożeniu zółciaków po obgotowaniu ?