W porównaniu z innymi nie bardzo mam się dziś czym chwalić. Wycieczka ponad 3,5 h (pół godz. na dojście i powrót) po nowych miejscówkach (jak zwykle olsze, brzozy, osiki i in.) nie dała efektu w postaci smardzowatych. Na pocieszenie na licznych w tych miejscach czarnych bzach sporo
uszaków bzowych - łącznie uzbierało się ponad 120 (do statystyk dzielę przez 4). Większość, mimo całkiem niedawnych opadów, kompletnie zasuszona, ale to nieważne, bo wiem, że po namoczeniu będą jak nowe.
Pierwszy raz od ponad 2 tygodni przyniosłem z lasu jakieś grzyby (które zresztą bardzo lubię jako dodatek), a mimo to satysfakcja jakby mniejsza od wypraw, kiedy przynosiłem tylko fotozbiory smardzowatych. Chyba coś nie tak ze mną... Pozdrawiam :).