Nie wytrzymałam na tych leśnych ścieżkach, aby tak spokojnie sobie po nich kroczyć, - wyobraźnia za mocno działała- przywołując z pamięci te niedawne moje grzybobrania. To już nie to samo co niedawno było, ale tak mnie korciło, żeby jeszcze ten jeden jedyny raz zboczyć i spojrzeć świeżym okiem na to co w lesie z grzybkami się porobiło. Znalazłam 7 szt
podgrzybka w pół godzinnym zwiadzie.
Chodząc dziś po lesie to tak jak bym jednocześnie w dwóch tkwiła klimatach. Wyobraźnia dokładnie podsuwała, to co tak niedawno było i zaraz konfrontacja z dniem dzisiejszym. W lesie szaro, cicho i spokojnie. Brak odgłosów jakichkolwiek, słońce skrzętnie pod zwałami ciężkich chmur ukryte. Monotonia pod stopami. Zielono i brązowo. Mogłam też powłócząc nogami delikatnie po listkach poszurać. Mijając kolejne zwały liści czy też krzaki dokładnie pamiętałam pod którym i jakie grzyby znajdowałam. Oczywiście stanowiska
borowika czy
koźlaka- puściuteńkie, ani śladu grzybowego życia. Ale już jeśli o
podgrzybka by chodziło, to te mnie radośnie przywitały. Najpierw trójca, potem duecik i soliści. Stan ich wiele miał do życzenia. Nie były już one tak piękne i młode jak ja to z niedawna pamiętam. Ale przypomniały z nostalgię wielką te niedawne piękne czasy. Dostępu do tej głębi lasu jak to od niedawna czynią- broniły już bezlistne gałązki- sztywne, kłujące po twarzy, próbujące wykłuć oczy. Mając listki na sobie stają się one tak miłe i przyjemne w dotyku, giętkie i przechodzenie koło nich sprawia samą przyjemność. Teraz tak się zachowują jak by broniły dostępu w głąb lasu. Pochodziłam- powietrze wilgotne i tak dech zapierające swym leśnym aromatem, że czułam jak bym wdychała jakiś narkotyk. Cudnie było. To takie już ostatnie z mej strony jesienne leśne wygłupy. Teraz już n a bank daję spokój lasom- niech dobrze przed następnym sezonem odpoczną. A co dziś doświadczyłam- to moje. Serdecznie wszystkich jesiennie i sennie pozdrawiam :)