Powrót w ten sam las co wczoraj (gł. buk) z niewielki przemieszczeniem i... powtórka z rozrywki. Po 40 min. oglądania pni, pniaków, zwalonych kłód i spotkaniu mniej lub bardziej dziwnych okazów znów trafiłem zwalony pień ze stanowiskiem
płomiennicy. Zebrałem, b. zgrubnie licząc, ok. 150 (dzielę przez 10), kolejnych kilkadziesiąt najmniejszych owocników (do 1 cm) została na kłodzie - niech podrosną, może dla mnie za kilka dni, a może dla kogoś... Na koniec, dosłownie 20 m od samochodu, trafiłem podwójnego
boczniaka na buku - obchodzenie pnia wkoło i inne zabiegi nie zwiększyły tej liczby...
Wracając do samochodu minąłem pana idącego dziarski krokiem, jakby z wyraźnym celem. Czyżby szedł po "moje"
płomiennice? Jeśli tak, smacznego, a może szedł w całkiem innym celu...