Piękny sosnowy las z dodatkiem młodych dębów i brzozowych zagajników. Z przepięknymi kobiercami mchu, przeplatanego paprocią i borowiną (też brusznicą).
Nadal wysyp
podgrzybka brunatnego. W 3.5 h efektywnego zbierania, w dwie osoby, ~7 kg brunatnych łebków 🤗. Do koszyków trafiły również dwa sosnowe
borowiki (pierwszy młodziutki a drugi ogromny, zdrowy ale już nadgryziony zębem czasu i być może zajęczym 😉); 4 „suche”
kanie nadające się do zebrania (a zostało mnóstwo mokrych i dużych); 6 jędrnych
maślaków pstrych+kilka młodych
sitarzy; 1
rydz i spora garść
kurek 🤗
No nie wytrzymałam (ech te cudne zdjęcia i obiecujące wiele doniesienia z tego rejonu 🥰) i poniosło mnie w kieleckie 🤠
Po raz pierwszy od „nie pamiętam kiedy”, w zupełnie nowe miejsce, nowy las, nakierowana wskazówkami gdzie mniej więcej można się zatrzymać i podbudowana zachętami Niki, wyciągnęłam męża malkontenta na tą wielce obiecującą wyprawę w nieznane 😁 Miały być
podgrzybki brunatne w dużej ilości (były 👍), miał być piękny „płaski” las (był👌) i piękny słoneczny dzień (no piękny tak 😉 ale bezsłoneczny 🙈). Na szczęście pierwszy dorodny brunatny został znaleziony zaraz po opuszczeniu auta i kolejne następne równie szybko więc malkontenctwo przeszło w zadowolenie i brak marudzenia 😉 ufff 😅 i można się było cieszyć na spokojnie pięknem lasu, dorodnością i ilością
podgrzybasów; poćwiczyć na świeżym, pachnącym cudnie igliwiem powietrzu liczne przysiady i skłony a także wyciągnąć się od czasu do czasu z „przyjemnością” na mięciutkim i mokrym mchu 🤣 aby uwiecznić jakiś cudzik natury. Również znalazł się czas na przerwy herbaciane i kawowe (jak pysznie smakuje gorąca herbata z kanapką w chłodnym, jesiennym lesie wie każdy kto miał tę przyjemność 😌). Poza licznie rosnącymi
podgrzybkami brunatnymi, było całe mnóstwo, średnich, dużych i ogromnych
sitarzy i to rosnących gromadnie nawet po kilkanaście sztuk;
muchomorów czerwonych 😍; starych już niestety i mokrych
opieniek oraz ogrom innych „psich” grzybków a niektóre z nich z powodzeniem udawały
kurki lub brązowe brunatne 🍄🍄🍄
Ponieważ na miejscu byliśmy dość późno (mgła również trochę opóźniła przyjazd) bo już dochodziła jedenasta i obiecywane popołudniowe słoneczko się nie pojawiło a już przed szesnastą półmrok zaczął przepełzać w mrok i droga powrotna dość daleka, ze smutkiem że tak krótko, czas było ruszać w drogę powrotną.
A że szosę już przed zmrokiem ponownie spowiła mgła.. i były również
sarny 🦌 więc noga z gazu i powolny powrót był. Przy okazji dzięki wielkie kierowcom ostrzegającym światłami żeby zwolnić (jeszcze bardziej) bo zwierzyna płowa jest na poboczu lub środku drogi!!! Przy pierwszym mrygnięciu światłami myślałam że drogówka się czai 😉 ale zobaczywszy kawałek dalej dorodne łanie próbujące przejść na drugą stronę już wiedziałam o co chodzi 👍
Ach... gdyby się jeszcze udało choć raz jeszcze w tym sezonie
tam pojechać 🤗....