Skromniutki zbiór, ale dzisiaj ważniejszy od zbiorów był szczęśliwy powrót do domu (szerzej w dopisku). Nowa, nieznana miejscówka z przewagą lub sporą ilością sosny - miały być
podgrzybki brunatne. Faktycznie zebrałem ich całe 4 (w jednym miejscu), w nie najlepszym stanie, reszta to złotopore i/lub
zajączki. Do tego dwa pogryzione gołąbki i malutka
czubajka gwiaździsta. Miejscówka nie byłaby zła, gdybym wybrał się tu jakieś 2 tyg. temu, bo były duże ilości
podgrzybków całkowicie lub częściowo spleśniałych. W jednej grupce z ok. 10 ledwie jeden nadawał się do zabrania, reszta całkiem biała.
Do statystyk biorę godzinę, bo tyle było mniej więcej samego zbierania/szukania, mimo że w lesie byłem ok. 2,5 h... Z moją towarzyszką (która również nie zna miejsca) po ok. pół godziny zgubiliśmy się. Kolejne pół godziny to szukanie się - telefony, lokalizowania na mapach Google, co skończyło się bez sukcesu wyczerpaniem baterii w moim telefonie (mimo że był naładowany na 80% na początku). Więc zostałem w środku nieznanego lasu bez łączności ze światem i nawigacji. Trochę pokręciłem się za grzybami, a potem już najważniejsze było trafić do samochodu (przed utratą łączności umówiliśmy się, że spotykamy się o 15.30 przy nim). Okazało się to nie tak łatwe (dodam, że nie jestem bardzo dobry w orientacji w terenie bez GPS, a do tego było pełne zachmurzenie, co uniemożliwiało zlokalizowanie słońca). Po godzinie szukania, a potem już błądzenia po chaszczach, głębokich jarach (ach ta Wysoczyzna Elbląska...), odbijaniu się od ogrodzeń wreszcie trafiłem na jakąś leśną drogę, która doprowadziła mnie już do tej drogi właściwej, ale niepokój już się pojawił, bo nadciągał zmierzch... Ostatecznie spóźniłem się ponad 10 min., a towarzyszka już zastanawiała się nad wzywaniem policji. Wnioski na przyszłość: 1. wymienić baterię (czasem spada nagle z 40% do zera) albo telefon, 2. na wszelki wypadek zawsze lepiej mieć powerbank, 3. jak się chodzi z kimś, lepiej trzymać się na zasięg głosu.