Miały być górki i ostatnie tegoroczne
rydze, ale cynk o ich pojawie się nie potwierdził. Rano zapadła decyzja, że jedziemy w znane mi lasy z dzieciństwa pochodzić jeszcze za
podgrzybkiem. Opcja ta okazała się słusznym wyborem, trzy godziny z hakiem i do kosza wpadło 115
podgrzybków, kilkanaście
maślaków pstrych i
sitarzy, dwie
kurki z czego jedna wieeelka na pół mojej dłoni. Pogoda dopisała, towarzysze wyprawy zadowoleni bo też nazbierali więc wycieczkę można uznać za udaną :)