Inwazja podgrzybków. Sporo gąsek zielonych. Kilka maślaków. Trzy prawdziwki
Strasznie mnie ciągnęło do lasu. Namówiłam męża i pojechaliśmy 200 km w jego rodzinne strony. Miałam taki niedosyt po poprzednim wypadzie miesiąc temu kiedy grzybów było mało i w sumie wylądowały w koszu na śmieci. Tym razem połowa nadawała się do obróbki. W rezultacie 12 słoików marynowanych podgrzybków, worek na mrożenie i pełna suszarka. Jak dla mnie imponujące zakończenie sezonu