Przyznam szczerze i bez bicia, że ostatnio wcale nie myślę o wpisach. Tak sobie po moich ukochanych krzaczorach wędruję, zbiorę jednego, drugiego
podgrzybka, a w szczególności lasem, ściółką, atmosferą jesienną się zachwycam. Wiadomo rosną głównie
podgrzybki. Małe, maleńkie, średnie i te ciut większe, nawet duże. Sporo a nich niestety już w lesie zasiedlona, i ze mną dalej nigdzie się nie wybiera. Cieszę i zachwycam się tą cudną chwilą- polską jesienią. Uwielbiana to prze zemnie pora roku. Oby jak najdłużej trwała. Mam w tych moich laskach tak osobliwy jesienny klimat, że nawet nic mnie...
dalej w odleglejsze lasy nie ciągnie.
podgrzybków już się nazbierałam. Wystarczy i dla mnie i dla wszystkich znajomych, a teraz las chcę mieć w moim własnym posiadaniu. Nie przeczę, że jak coś na drodze mej się zjawi, to skłon, wyprost i do kosza. Nawyk- nie potrafiłabym tych ślicznotek w lesie dla robali pozostawić. Dzisiaj też, przy zachmurzonym niebie- a to miało padać, a to niby, że nie?- przyjemny leśny spacerek. Wchodząc w las - zaraz od progu jestem z wielką pompą powitana. Piękne igliwie z szyszkami pod stopami, a gdzie, nie gdzie dorodny na grubym pieńku
podgrzybek. Pochowane na maxa. Łebki ich ledwo co wystają z igliwia, nóżki, gdzieś zaryte w ściółce. Jak się pobieżnie popatrzy, to nie widać grzyba. Dalej, pełno krzewów rozmaitych, zwalonych w sterty gałęzi. I tu one jak nie w tych gałęziach, to w pstrokatym pochowane podłożu. Uwielbiam to po lesie ich szukanie. To już nie jest grzybobranie, ale prześciganie się w tym, kto kogo poszuka. Do tego- dzień wstaje na całego, na niebie jaśniejsza poświata i zaczyna się spektakl pod stopami. Plamy mchu zielonego, przesypane żółtymi i brązowymi już liśćmi. Dzisiaj, tak jak prawie zawsze ostatnimi czasy były zbiory, a jakże -
podgrzybka 86 szt. Wszystkie z impetem w głąb już w lesie dokładnie sprawdzone. Tak piękne były, że w occie wylądowały. Znalazłam też dzisiaj- prawie oniemiałam- jednego jedynego
borowika. Łepek widoczny, a nóżka cała zagrzebana. Kilka dni już nie byłam sprawdzać brzózek ukochanych- z lenistwa czystego. Dzisiaj, tak jak by coś mnie w ich stronę ciągnęło. Poszłam. Już z daleka ten widok dech zapierał, i przyprawiał o łomotanie serca. Witały mnie prawie w liściach żółtych po kapelusz dwa przepiękne, wielki
koźlarze. Jeden prawie obok drugiego. Chwilkę w miejscu postałam, a wtedy dopiero resztę ich ujrzałam. W sumie 10 szt zdrowych pięknych
koźlarzy pod dwoma brzózkami. Niestety- co do foto w terenie, to moje zdolności mocno kuleją, ale i tak wrzucę to foto. Dawno tak pięknych
koźlarzy nie widziałam. Upojona widokiem, pięknej ordy kozackiej z bohunem na czele powolutku zaczęłam je zbierać. A w glebie zakotwiczone były mocno, prawie po kapelusze. Skończył się mój dzisiejszy piękny romans z lasem. Radość z niego i znalezisk do tej chwili przywołuje uśmiech na twarzy. Serdecznie pozdrawiam- i podobnych życzę okazów :)