Las mieszany. 4.5 h zbierania. ~5 kg
rydzów (głównie
mleczaj jodłowy; drugie tyle popękanych lub ogromnych, wielkości talerzyka deserowego i większych! nie zebrałam); 5 szlachetnych (dwa giganty i tylko jeden młodziak, ale zważywszy na półmrok i kobierzec liści, innych maluchów mogłam nie zauważyć 😉); 1 piękny
borowik górski; 6
ceglasi; 11
podgrzybków (brunatne małe i duże, zdrowe); 9
pieprzników żółtych (kilka gigantów większych od dłoni)+kilka trąbkowych (tych spory wysyp na dwóch stanowiskach, w sumie można było zebrać kilkadziesiąt); 12
kolczaków na nalewkę; 1 żółty mały
maślak + 2 małe pieprzowe.
Opieńki tylko na jednym pieńku ale już przerośnięte i zostały w lesie; nadal ogromna ilość
gąsek,
gołąbków,
purchawek i wszelkich innych grzybów mniej lub bardziej 😉 jadalnych, które również zostały w lesie. Sporo
podgrzybków namokniętych, spleśniałych lub zaczerwionych
również zostało w lesie.
W drodze powrotnej z Podhala, zaplanowana i wyczekiwana od dawna akcja
RYDZ 🤩
Od kilku dni skrupulatne sprawdzanie pogody, na wszelkich możliwych portalach z nadzieją że może te prognozowane na środę ulewne deszcze zamienią się jednak w „miły” dla ciała kapuśniaczek..
I faktycznie zmiana 🤣 poranny widok z okna we wtorek... biało ❄ 🤔 heh.. Spytkowice ponad 30 km dalej więc może tego śniegu nie będzie tak dużo..🤔
W środę o 12.00 na miejscu czyli na parkingu, wiatrzysko takie że ubranie czapki możliwe tylko w aucie ale deszcz nie pada i nie jest biało 👍 Padać ma dopiero za dwie godziny 🤪 a więc do boju 😉
Już po pierwszych krokach w lesie pierwsze
rydze 👍 a właściwie to na każdym kroku 😍 od małych po ogromne jak talerze i jak zwykle nadzieja że może jakiś prawdziweczek czy inny brunatny trafi również do koszyka. Miejscami leży śnieg ale głównie kałuże i mini stawki.
Wieje tak przenikliwy i lodowaty wiatr że zaczynam marzyć o kieleckim dworcu 😏 Pierwszy raz próba zbierania grzybów w rękawiczkach (bez sensu, bo natychmiast przemoczone) czapka na głowie + kaptur ok 👍 ale dodatkowo ogranicza pole widzenia w i tak ciemnym lesie więc zostaje tylko czapka czytaj mokry kompres na głowę, nie powiem że nieprzydatny bo ilość grzybów wszelakich oszałamia 😆 naprawdę dawno nie widziałam takiej ilości. Wszędzie. Tak jakby chciały zdążyć pokazać się w pełnej krasie na ostatnią chwilę i zdążyć przed zimą. Dla tych którzy się znają i zbierają różne gatunki raj 🤩 ale poza mną nie było żadnego surwiwalowca (znaczy grzybiarza) ni innej żywej duszy. I chyba się nie dziwię 🤣
A jakie cudne
muchomory czerwone. Największe wielkości talerza do pizzy 🍄
Nawet kolonia
pieprzników trąbkowych których w takiej ilości jeszcze nie widziałam.. i
kolczaków (można było kosić) i.... wszelkich innych.. i próba odróżnienia czy to co rośnie w promieniu metra lub dalej jest zbieralne przeze mnie, czy jednak nie.. a może to jednak liść 🤔 choć wyglada jak
kurka.. ile się człowiek naschylał i namacał, gąbka czy blaszka? bo wygląd jak rasowy brunatny he he a jednak jakiś nieznany blaszkowy..
Kiedy kolejne
rydze przemieszane z borowikami,
podgrzybkami i innymi
kurkami zaczęły wyślizgiwać się z kosza zapełnionego z górką (ach ten miły ciężar) a deszcz zrobił się ulewny i ciemność zrobiła się jeszcze ciemniejsza z bólem serca i ulgą 🤣 opuściłam ten piękny, jesienno zimowy las.. 🍂💦🌲🍄❄🐾🍁🌲🍄💦🍂