W drodze powrotnej po małym spacerku w Górach Sowich postanowiliśmy zrobić mały "skok w bok" do lasu, w poszukiwaniu borowików. Okazało się, że grzybobranie było zdecydowanie bardziej wyczerpujące niż chodzenie po górach;) Po obfitym zbiorze w pewnym bukowym młodniku i jego okolicach wracaliśmy 2 h po górach i lasach ćwicząc zarówno mięśnie nóg, jak i rąk. Ostatecznie do domu przywieźliśmy całą górę borowików usiatkowanych (sporo robaczywych), kanię, porządną garść kurek, dwa koźlarzebabki i około 10 ceglastoporych. W lesie zostały maślaki i muchomory czerwieniejące (nie jesteśmy amatorami).
Na zdjęciu pan borowik - siłacz - podniósł taaaaką dużą gałąź!