Popołudniowy wypad do lasu i obejściem wszystkich miejscówek zakończył się fiaskiem. Ceglasi nie ma, prawdziwków nie ma, kozaków nie ma, więc myślę chociaż niech
maślak się trafi... ale i te nie chciały dla mnie wyrosnąć. Nagle piękna
kania rośnie, oko cieszy polana pełna poziomek, nazbierałam jeszcze listki szczawiu i bukiet lawendy. Na obiad jutro szczawiowa, mojemu kotleta z
kani zapodam i deserek z poziomkami. I jak tu nie kochać lasu?