Skoro w mieście rosną zimowe grzyby, to i lesie pewnie coś się znajdzie, takie założenie miałam. Wybraliśmy się na spacer do puszczy, w nowe dla nas rejony. Las nie śpi w tym roku. Szmaragdowe mchy, pąki na drzewach, to obrazy, które rzucają się w oczy. Kwitnąca leszczyna nikogo już nie dziwi, prędzej zdziwienie wywoła śnieg, który niby ma dziś w nocy i jutro popruszyć w Małopolsce. Uwielbiam śnieg, ale to towar deficytowy tej zimy. Moje założenia, że bliżej zapoznam się z
zimówkami spaliły na panewce, bo żadnych niestety nie znalazłam.
Udało mi się natomiast obejrzeć przykłady innego życia grzybowego i nie tylko. Dużo jest także śladów działalności dzików, szczególnie pod dębami. Niech używają póki mogą, bo już niedługo swobodę będą miały. Myślałam, że w liściach znajdę jakieś zimowe grzybowe cudeńko, ale albo cudeniek nie było, albo ich po prostu nie widziałam. Las i tak pięknie wygląda, pomimo pozornej szarości. Plamy zieleni, brązowe liście, szumiący strumyk, trochę szadzi na drzewach i roślinach, to wszystko tworzy pejzaż lasu jesienno- zimowego i prawie wiosennego. Przy takim "bezgrzybiu" więcej ciekawych rzeczy można zauważyć, bo koszyka się nie ma i spokojny, obserwacyjny spacer można odbyć 🙂