duża wersja fotografii z doniesienia

fotografia z grzybobrania
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii, a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
To znowu ja. Jak mnie nie było, to nie było, ale jak się odezwałam, to będę powracać. Dzisiaj wraz ze świecącym nisko po oczach słoneczkiem - do lasu. I są - te oczywiście następne z pierwszych- co prawda blaszkowce, ale moje pierwsze w tym sezonie pieczarki. I to z natury samej, a nie ze sklepu. Osobiście górkę piachu popękaną zauważyłam z czymś białym, a po odrzuceniu piachu - grono dostojnych 6 szt, a opodal następna........
Muszę przyznać bez bicia, że dotychczas to tak sobie leśnymi duktami spacerowałam. Wygodne to, można popatrzeć na prawo i lewo, oczy porastającymi po bokach trawkami, zielem wszelakim nacieszyć i za bardzo się nie zmęczyć. Dzisiaj za cel sobie obrałam spacer pełnym lasem, tak po prostu pomiędzy drzewami- sosna i krzaczory- na - po poznańsku- szagę- czyli na skos. Wszystko niby takie proste. Zbaczasz ze ścieżki i do przodu, gdzie nogi poniosą. Z początku tak było. Inaczej. Ptactwo sobie śpiewa, słoneczko już nad głową, lekki wiaterek emocje studzi i - tutaj zaczynają się schody. Nie dość, że trzaski spod stóp brzmią tak, że ciarki po grzbiecie przechodzą, to jeszcze jak pod stopy spojrzeć, to się widzi tylko szarość. Szare poschnięte opadłe igliwie, troszkę ciemniejsze szyszki, mech poskręcany, zatracił gdzieś swój piękny zielony i soczysty kolor. Masakra. Aby sobie do końca nie psuć humoru, po prostu z trzaskiem uciekłam, z powrotem na drogę. Tutaj też pustynia, ale wiadomo pod stopami zawsze na duktach jest piasek, a dodatkowo nic tak przeraźliwie nie trzeszczy i skrzypi. Zawędrowałam w końcu do mojego zagajnika- tak na skrajach lasu w celu sprawdzenia wzrostu maślaczków. Nic z tych rzeczy. Trawy i inne chwasty do kolan, a adidaski suchuteńkie. Żadnej rosy. A pamięć to ja co do tam pobytów to mam dobrą. Nie raz i nie dwa wychodziłam w spodniach mokrych aż do kolan. Dzisiaj to tylko pobożne życzenia- mokra ściółka, rosa, kałuże na duktach, opadające z otaczających liści krople wody na ramiona............. marzenia. Ale tak na koniec dodam, że i tak wróciłam cała zadowolona- 7 pieczarek- połowa już skonsumowana- trzeba delicje na początku sezonu powoli dozować, reszta na jutro. I ten prosto z lasu zapach grzybów w domu- ambrozja. Serdecznie wszystkich Was pozdrawiam i tak miłych dla oka znalezisk życzę :))))))))))))