Pojechałem w to samo miejsce co w niedzielę z nastawieniem, że może coś opuszczono w lesie.
Na początku zaskoczenie: ludzi więcej niż 2 dni temu. Para że mnie troszkę zeszła, zwłaszcza, że pierwsze miejscówki wyglądały jak po tsunami.
Później wszyscy gdzieś zniknęli, za to grzybów zaczęło być coraz więcej 🙂. Podgrzybki wbrew logice rosły na gołym , trzeszczącym igliwiu, wśród nich ceglasie i prawdziwki.
Niespodziewanie wyszło najlepsze grzybobranie w tym sezonie, chociaż kondycja grzybów mocno nadwątloną przez dzikich lokatorów