Po ciężko przepracowanym tygodniu i weekendzie NARESZCIE! Późne niedzielne popołudnie tylko dla mnie! Ze względu na ograniczenie czasowe i ból w plecach (łomanie w krziżu) zdecydowałem się na jedną konkretną miejscówkę i przekornie bez kosza (bojtlik w kabzie). W lesie sucho jak pieron, chrust trzaska pod butami. Chrustu tony, wichura była, a na grzyby marne widoki. Po dotarciu na bukową miejscówkę od razu odkryłem przy drodze częściowo zniszczone stanowisko piaskowców modrzaków. Ktoś znalazł, ale wystraszył się indygo. Po wejściu do lasu namierzyłem piaskowca kasztanowego i kolejnych kilka.