duża wersja fotografii z doniesienia

fotografia z grzybobrania
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii, a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Mam i ja!!!!!!!!!!!!!!!! Oczywiście w moich zagajnikach i pojedynczych brzózkach. Pięć całych cudownych koźlarzy + maślak ziarnisty. Było więcej, ale malutkie- nie brałam. Jak ja uwielbiam iść do lasów, szukać nosem w ściółce, nie będąc pewna, czy coś już urosło, czy może dopiero za dni kilka.................
Cudowny dzień na spacer. Zresztą dla mnie każdy dzień na spacer do lasu jest cudowny. Już się naoglądałam przeróżnych blaszkowców, w małych i większych skupiskach. Marzyło mi się coś z rurkowców. Zagajniki sosnowe cierpliwie obchodziłam, łudząc się na choćby maślaczki. A tu pustka. I w sosnach i w mieszanych, nawet w tych dębowych. Uparta jestem i nie odpuszczam. Syn mi zameldował, że piękną kanię z wnukiem wypatrzyli, a u mnie pustki. Dzisiaj od rana nadzieja mnie rozpierała i tęsknota za tym pierwszym jedynym- maślakiem czy koźlarzem. Cudowny poranek. łasy po tych wszystkich deszczach z dnia na dzień zadziwiają swą piękną kondycją. Rozrośnięte, zagęszczone, że widok urywa się po kilku metrach. Trzeba w gęstwinę się pozagłębiać, pobrodzić po wysokich trawach z pięknymi kłosami u szczytów, po mchach, po igliwiu usłanym szyszkami- na jednej z nich o mało nie poległam. Jakieś dzikie wymachy ramion pomogły pion utrzymać. To były takie początki spaceru. Po drodze każda jedna brzózka dokładnie z myślą o koźlaczkach obszukana. Kierunek marszu- ukochany sosnowy zagajnik. Po drodze kilka porozrzucanych tu i tam brzózek. Pod nimi, a to igliwie, a to drobne jakieś położone po ziemi roślinki. I tak pierwszego koźlaka zobaczyłam z ok. 5 metrów. Stał jak żandarm na straży. Radość, uciech co nie miara. Obchodziłam w kółeczko penetrując dokładnie całe otoczenie. Ale nic więcej nie udało się znaleźć. Kawałeczek dalej- piękna wielka i dorodna brzoza, gałęzie z listkami tworzą baldachim do ziemi, a pod nimi dwa następne- prawie jeden koło drugiego. Rewelacja- myślę i czuję taką radość, jakbym cały koszyk pełny miała. Kawałek dalej jeszcze dwa wypatrzyłam- jeden widoczny z daleka, a drugi mały mikrusik skrzętnie poukrywany. Po tak obiecujących i radosnych chwilach wreszcie dotarłam do zagajnika. Tu się dopiero oczom i kręgosłupowi dostało. Było się trzeba nieźle nagimnastykować, żeby w końcu maślaczki ziarniste znaleźć i nimi wzrok nacieszyć. Rosło ich takie małe stadko. Jeden duży i kilka maluchów. Ten duży mnie zainteresował. Są ziarniste- to niebawem i zwyczajne się pojawią. Tak, że i na równinach odtrąbiłam rozpoczęcie sezonu. przy powrocie- prawie, że na wyjściu z lasu piękny rulik młodziutki na powalonym drzewie. Ale on na foto już się nie załapał. A w domu- oglądanie, podziwianie, a przy przekrawaniu- ten ich cudowny aromat i zapach- chwile nie do zapomnienia. Nic dodać- tylko śmiało można ruszać w lasy- serdecznie i cieplutko pozdrawiam:)