Doniesienia z ostatnich 5 dni w promieniu 40km od pierwszego na liście

czwartek 30.GRU 2021
wojek
doniesień: 106 / 33🏆
(0/h) Witam Admina i Leśne Bractwo.
Tym razem bez lasu, kończy się rok 2021 i czas na krótkie podsumowanie mijającego sezonu.

... szerzej o tym grzybobraniu ... Sezon zacząłem w tym roku bardzo późno. Dopiero w czerwcu. Wcześniej zdarzyło mi się pojeździć gdzieś pod Wrocławiem rowerem ale niestety bez rezultatu. Pierwsza poważniejsza wycieczka na grzyby to dopiero 26 czerwca. Pojechałem rowerem zgodnie z opisem trasy "Na północ od Wrocławia". Las początku lata przywitał mnie świeżą zielenią, śpiewem ptaków, które zdawały się chyba przekrzykiwać siebie na wzajem. Optymistycznie nastrajały też przechodzące przelotne deszcze. Zmuszały mnie co prawda do kilkukrotnego przerywania wycieczki i poszukania schronienia ale za to nawilżały ściółkę leśna i dawały nadzieję na letni pojaw grzybów. Jak wspomniałem często zjeżdżałem z szosy w las i sprawdzałem co w ściółce piszczy. Grzybów póki co nie spotkałem żadnych za to było dużo jagód i postanowiłem pofatygować się po nie. Kolejne dwie wycieczki to wyjazdy samochodem na "stare śmieci" do Bukowiny Sycowskiej. Bardziej co prawda na jagody niż na grzyby ale rzecz jasna w ramach przerwy sprawdzałem miejscówki grzybowe. Niestety moja Lepsza Połowa pilnowała żeby te przerwy nie trwały zbyt długo i chcąc nie chcąc musiałem wracać do naszego podstawowego zajęcia czyli zbioru jagód. Co do grzybów to nie było ich w ogóle. Czerwcowe deszcze szybko "odparowały" i w lesie było bardzo sucho, trudno było liczyć na zbiór grzybów. Natomiast jeśli chodzi o jagody to tych było ile kto chciał. Trzeba było tylko cierpliwości do ich zbioru. W lipcu wspólnie z Żoną zaliczamy jeszcze jeden wyjazd tym razem do Milicza. Wprawdzie bardziej naszym celem był spływ kajakowy Baryczą (polecam) ale przecież nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie posprawdzali pod względem grzybowym pięknych lasów w okolicy Milicza i Sułowa. Cóż tutaj można napisać suszy ciąg dalszy. Z jadalnych grzybów znalazłem kilka podgrzybków zajączków, które nie wiem jakim cudem wyrosły przy ścieżce rowerowej, pomimo tego, że sprawdziliśmy chyba wszystkie możliwe typy lasów występujących na Dolnym Śląsku. Grzybów nie było ale turystycznie wyjazd był bardzo udany, sam spływ kajakowy do tego wycieczki rowerowe a i w Miliczu jest fajne kąpielisko gdzie można popływać po turystycznych trudach dnia. Lipiec minął i nadszedł czas na pierwszy urlopowy wyjazd na Pomorze Zachodnie. Jeśli chodzi o grzyby była to totalna klapa. Zresztą trzeci rok z rzędu. Ale o ile dwa poprzednie lata coś tam jeszcze nad brzegami jezior czy torfowisk można było skubnąć to w tym roku praktycznie nie było w ogóle grzybów. Ot garstka kurek, bodaj jeden ceglaś kilka maślaków modrzewiowych. W lesie było po prostu bardzo sucho. Rozmawiałem z sąsiadami. Twierdzili, ze ostatnie deszcze padały na Pomorzu Zachodnim w czerwcu. Pod względem grzybowym wyjazd był nieudany kompletnie, za to pod względem turystycznym jak najbardziej. W szczególności zazdroszczę miejscowym tych ich basenów kąpielowych dostępnych całą dobę za zero złotych z wodą czystości pierwszej klasy. Zamiast grzybów musiały nam wystarczyć jagody, borówka bagienna no i wędkarstwo. Nota bene bardzo udane. Urlop szybko nam minął i trzeba było wracać do obowiązków zarówno służbowych jak i tych na RODOS. Ale doniesienia z naszego portalu pozwalały na optymizm. Jakby nasza karta miała się odwrócić. Zresztą na RODOS byłem zaskoczony sporą ilością gatunków grzybów. Aż zastanawiałem się skąd one się tam wzięły? Spotkałem maślaki zwyczajne i modrzewiowe, pieczarki, podgrzybki zajączki, sporą paczkę olszówek ponadto twardzioszki przydrożne. Oczywiście nie było tych grzybów dużo ale zaskakiwała duża ilość gatunków grzybów. Następnego dnia wybrałem się rowerem na zwiad do Bukowiny. Byłem mile zaskoczony szczególnie dużą ilością rydzów. Szkoda tylko, że chyba więcej jak polowa była już zasiedlona. Nie brakowało również podgrzybków. Za tydzień pojechaliśmy już z Lepszą Połową do Bukowiny samochodem. Nazbieraliśmy jeszcze sporo podgrzybków ale letni wysyp ewidentnie się kończył. Praktycznie brak było młodych owocników. A w lesie znowu robiło się sucho. Lato dobiegło końca. Przyszedł październik i ponowny wyjazd na Pomorze Zachodnie. Jesienią nieco poprawił się nasz marny w tym roku grzybowy los. W pomorskich lasach rosło sporo podgrzybków. Trafiały się nieliczne boletusy, kurki, kozaki a pod koniec pobytu dość licznie zaczęły pojawiać się opieńki. Było tylko jedno ale. Co najmniej połowa znalezionych grzybów pozostawała w lesie z powodu robaczków, no te w tym roku sobie pojadły... Pomimo sprawdzania zbioru w lesie jeszcze sporo wyrzucaliśmy przy czyszczeniu zbioru w domu. Trudno taki to był rok, ale i tak nie było tak źle w porównaniu do innych rejonów Polski. Październikowy pobyt na Pomorzu Zachodnim był w zasadzie końcem sezonu. Jeszcze dwa rowerowe wypady w listopadzie i grudniu do Lasków Mokrzańskiego i Strachocińskiego ale to bardziej po prostu na przejażdżkę niż na grzyby i... czekamy na otwarcie sezonu 2022. Gdybym miał oceniać sezon według szkolnej skali to postawiłbym ocenę co najwyżej dostateczną i to tylko ze względu na późnoletni pojaw na Dolnym Śląsku i pomimo wszystko dość przeciętne grzybobranie w październiku na Pomorzu Zachodnim. Dziękuję wszystkim Leśnym Ludkom za wymianę doświadczeń, za piękne opisy i zdjęcia. Nie sposób wymienić wszystkich ale szczególnie chciałbym podziękować właśnie za komentarze, wymianę poglądów: Pawłowi Lenartowi, Inie, Tuśce, Ninie, Nice, Zenobii ze Szczecina, Fungii. A oczywiście pierwsze i największe podziękowania kieruję do naszego Admina za prowadzenia tego wspaniałego portalu. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i życzę wszelkiej pomyślności, samych pięknych dni, niezapomnianych leśnych przeżyć, obfitości zbiorów w Nowym 2022 Roku. Do zobaczenia na Leśnych Szlakach. Darz Grzyb!