Doniesienia z ostatnich 5 dni w promieniu 40km od pierwszego na liście

wtorek 19.PAŹ 2021
Nika
doniesień: 121 / 19🏆
(30/h) Las zdecydowanie sosnowy z domieszką brzóz, dębów. Zebrane podgrzybki, maślaki pstre, maślaki zwyczajne, kurki, gąski zieleniatki (😱) i jeden borowik sosnowy. Las taki, jak najbardziej lubię, cichy i dostojny, pachnący żywicą. Mech cudnie zielony, przetykany srebrnymi porostami. Jeden grzybiarz oprócz nas. I to jest właśnie urok zbierania na uboczu 😊. Co do grzybów... hmm... W jednej z części lasu, takiej 10 na 10 m, grzybów z 50 w jednym miejscu, w pozostałych pojedyncze egzemplarze. Trzeba pochodzić, ale sama radość z tego. Cisza i spokój. Oprócz tego, ze trafiliśmy na poranne polowanie
... szerzej o tym grzybobraniu ... 😡🤬 i strzały z każdej strony... Jak nie tną, to strzelają... 🤬. Trudno prognozować, czy będzie wysyp - bo byłaby to przepowiednia 😉, a nie rzetelna prognoza. Warunki ku temu są, a jak będzie, się okaże 🤔. Bardzo dużo grzybów robaczywych, wstępna selekcja od razu w lesie. Jeszcze trochę odpadło w domu. Do tego ślimaki. Czyli w sumie tak, jak wszędzie... Około godziny 9, pobudziły się komary 😠 i te drugie, latające mendy- strzyżaki 🤮. Komarów chmary, ale tych drugich umiarkowane ilości 😅. Nie było źle. A jak będzie dalej? Pożyjemy, zobaczymy.............,....,.................................................................. Coś się zaczynało dziać... Latała jak nawiedzona, mamrocząc coś pod nosem. Szukała jakiegoś nożyka z napisem. Po co jej to? Gadała do siebie, że bierze biały, bo jakaś klątwa koszyka w kolorze okratkowym... Coś bredziła, że niegrzybny, że pechowy... Zaraz, to o mnie takie głupoty gada... Ściągnęła mnie z miejscówki, na której mnie nie dosięga ta miaucząca bestia ( wiecie jak sierść trudno ze splotów wyjąć?!), postawiła obok jakiegoś białego dziada i powiedziała, że daje mi szansę... Mnie, któremu niedawno gadała: aleś ty piękny, aleś ty zaje..., cudny 😌. A teraz, że niegrzybny... Kto baby zrozumie... Wiedźma się w niej obudziła, bo w świętokrzyskie chce pędzić... Chyba na Łysą Górę, tam jej miejsce 😆. Rano wsadziła do bagażnika, obok tego czegoś białego... Zimno mi było, ale przetrwałem. I wiecie co? Zostawiła w tym bagażniku, a wzięła tego białego... A niech tam... Średnia przyjemność z nią po lesie chodzić.. Mruczy coś, śpiewa o jakichś truskawkach słodkich w lecie, grzybom dziękuje. Dziwna jakaś... Nazbierała trochę, ale tylko trochę... Bo mnie do lasu nie wzięła... Taka obraza. Biały też się niespecjalnie spisał 🤣. Ale do domu zabrała mnie z powrotem, pod krzakiem nie zostawiła 😱. No to musi mnie przecież lubić. Jeszcze się odgrażała, że jak następnym razem pełny nie będę, to mnie na legowisko dla sierściucha przerobi 🤪. To pisałem ja - koszyk w kolorze okratkowym 😊