Doniesienia z ostatnich 5 dni w promieniu 40km od pierwszego na liście

sobota 29.MAJ 2021
Paweł Lenart
doniesień: 71 / 45🏆
(0/h) W Bukowinie Sycowskiej wciąż bez rurkowców, jedyne napotkane grzyby to gęśnica wiosenna, młody gołąbek (nie mam pojęcia który), jakieś stare czernidłaki błyszczące i to właściwie tyle. Za to las pogrążony jest w magii wiosny!
... szerzej o tym grzybobraniu ... Darz Grzyb! To już ostatni weekend maja – miesiąca, w którym dochodzi do wielkich zmian w wystroju leśnej świątyni. O ile początek maja w tym aspekcie był jeszcze skromny, bardziej przypominał kwietniowy garnitur przyrody z uwagi na chłodną aurę, to pod koniec maja możemy mówić o eksplozji zaawansowanej wiosny. Lato czai się do przekroczenia progów leśnej zieleni. Pogoda zapowiadała się dosyć zmienna jeśli chodzi o zachmurzenie, w prognozach wieszczono też opady deszczu, ale raczej niewielkie i przelotne, temperatury rześkie. Czyli aura była wymarzona do leśnej wędrówki, bo dla wielu ludzi “za brzydka i zimna”. Tam, gdzie masy nie mogą, indywidualiści podążają przed siebie. Zaraz mi kolega Wojciech w komentarzu napisze, że to propagandowe hasło leśnej partii grzybiarzy;)) Wycieczka była też zaplanowania pod kątem sprawdzenia ewentualnego stanu grzybności ściółki. Chciałem znaleźć chociaż jednego rurkowca, nieważne, czy miałby być to kozak, borowik ceglastopory lub usiatkowany. Nazwę borowika ceglastoporego zmieniono obecnie na krasnoborowik ceglastopory. Te zmiany nazewnictwa są trochę irytujące, ale mądre głowy mykologiczne ciągle coś ulepszają, modyfikują i tak dalej. Odwiedziłem kilka miejscówek na borowiki usiatkowane, gdzie nie znalazłem ani jednego owocnika grzyba tego gatunku. Za to jagodniki są prześliczne! Tak intensywnych kolorów zieleni na wiosnę dawno nie miały. Ciekawy jestem, kiedy wystartuje sezon jagodowy? Wszak mamy już czerwiec i to najczęściej po połowie miesiąca startuje sezon na najpyszniejsze i najzdrowsze owoce lasu. Udało mi się też podpatrzeć głosowanie drzew nad bardzo ważną uchwałą… Z oddali było słychać gruby głos masywnego buka “Borowego”, który wypowiedział tę formułę: “Kto z Pań i Panów sosen jest za dobrym wysypem grzybów w sezonie 2021, zechce podnieść pędy i zakołysać nimi na wietrze. Dziękuję. Stwierdzam, że las przyjął uchwałę o dobrym wysypie grzybów w sezonie 2021 bezwzględną większością pędów”.;)) Leśna polityka i procesowanie takich uchwał to mi się bardzo podobają. W geście poparcia i jedności z polityką drzew, podniosłem wszystkie palce u rąk do góry.;)) Przeszedłem się ścieżką wydeptaną przez dziki i jelenie wśród rozległej młodzieży sosnowej. Słońce zaczęło wyglądać zza chmur. Aromat żywicy natychmiast zintensyfikował się. Pod wrażeniem jednomyślności w głosowaniu był cały las, nawet młody gołąbek wykluł się ze ściółki. I to był właściwie jedyny kapelusznik, którego znalazłem w starszych borach sosnowych. Jeden, ale dający nadzieję, że w pierwszej dekadzie czerwca pokaże się jakiś kozak lub borowik. Postanowiłem też sprawdzić co piszczy w ściółce, w cudnych alejkach brzozowych, które znane są z koźlarzy, borowików, podgrzybków i kurek. Przeszedłem przez kilkanaście takich miejsc i również nie znalazłem żadnego grzybka. Tutaj jeszcze nie przyszedł na nie czas, chociaż na Dolnym Śląsku są tereny, gdzie pojedyncze kapeluszniki można już znaleźć. Chyba największym zaskoczeniem podczas wycieczki było znalezienie w środku lasów wbitej w ściółkę parasolki. Z daleka wyglądała tak, jakby była rozwieszona na jakimś sznurku pomiędzy drzewami. To było jednak złudzenie. Żadnego sznurka nie stwierdziłem, po prostu ktoś ją wbił w ściółkę. Przy drodze trafiłem na większą ilość jadalnego gatunku grzyba – gęśnicy wiosennej. Nie zbieram jej, pstryknąłem kilka fotek, obejrzałem i wyruszyłem dalej. Niektóre owocniki były poprzewracane, być może jakiś grzybiarz myślał, że to inny gatunek, ale gdy spojrzał na grzyba od spodu i zobaczył blaszki, zaniechał ich zbioru. Na dalszą część wycieczki zaplanowałem przejść przez lasy, w których często zbieram jagody, ale żeby do nich dotrzeć, najpierw musiałem wyruszyć w kierunku kultowego tunelu w środku lasu pod torami kolejowymi. Słońce coraz częściej świeciło nad lasami, w których rozpoczął się taniec zielonych odcieni wiosennej przyrody. Wilgotność w lasach wciąż jest dobra, ale od około 2 tygodni opady są skąpe i przelotne, dlatego lasy nie są już tak obficie nawodnione jak to miało miejsce na początku miesiąca. Obecne prognozy pogody wskazują na przewagę ciepłej i raczej suchej pogody, dlatego szanse na pierwsze grzyby mogą spadać, chociaż nieraz tak bywało, że to właśnie po okresie wilgotnym, kiedy zaczęło się robić sucho, nagle pojawiały się grzyby jako efekt wcześniejszego i dłuższego utrzymywania się wilgoci. Nie ma w tym nic niezwykłego, przed nami najcieplejszy okres w roku i najczęściej nie ma w nim grzybów, przynajmniej tutaj, na dolnośląskich nizinach, chociaż kilka pierwszych grzybów na wiosenną jajecznicę lub zupę chętnie by się znalazło. Dopóki w lesie stoją kałuże to z wilgocią nie jest źle. Nie dotyczy to miejsc nasłonecznionych z glebą piaszczystą, ponieważ tam to po trzech cieplejszych i słonecznych dniach zawsze jest sucho. Taka to jest “psia” wartość retencyjna piachów.;)) I znowu, tak jak 3 tygodnie temu, tak i teraz trafiłem na rozbrajającą zieleń leśnej trawy, w której ukryły się wszystkiej jej odcienie. Tylko wiatr i Słońce potrafi nimi żonglować na każdy możliwy sposób. Człowiek jest zaledwie biernym obserwatorem wirującego piękna. Po przejściu około 2 kilometrów za tunelem rozpoczął się spacer przez jedne z najbardziej cennych dla mnie terenów leśnych wokół Goli Wielkiej i Bukowiny Sycowskiej. To tu stawiałem pierwsze kroki jako grzybiarz, leśny ludek i poznałem moc leśnej ciszy. Tak jak wtedy, tak i teraz panuje tu błoga cisza i spokój, człowiek może po prostu “odpłynąć” i zanurzyć się po czubek głowy w otchłani leśnej Świątyni. Pomimo, że są to lasy gospodarcze i czasami poszczególne jego fragmenty są wycinane, po kilku latach – po posadzeniu nowego pokolenia lasów – wraca wyczuwalna tu równowaga duchowa i ezoteryczna. Dopiero co w styczniu szedłem przez legendarny las, który był pogrążony w białym śnie Królowej Zimy. Teraz bije od niego głębia wiosennej zieleni, która za kilka tygodni przeobrazi się w letnią dojrzałość. 30 lat temu, las ten wydawał mi się nie mieć końca. Teraz wiem, że nie jest to jakiś szczególnie wielki obszar. Jednak o jego wielkości świadczy właśnie ta niesamowita, bijąca z wnętrza głębia. Zawsze, kiedy stąpam po jego miękkim podłożu, mam wrażenie, że Słońce ustawia się tak, aby jak najmocniej wyeksponować jego czar i blask. A przecież to tylko “zwykły” las gospodarczy… Przecież takich lasów mamy w kraju tysiące hektarów. Jednak dla mnie ten bukowiński zawsze jest inny… Ponowny przegląd krzewinek jagodowych. Tu też stawiałem pierwsze kroki w zbieraniu jagód. Nie chcę któryś raz rozmyślać nad tym co było. Tyle, że las ten znaczy dla mnie tak wiele, że bardzo ciężko mi napisać coś o nim, nie wrzucając chociaż jednego zdania o tym co minęło. Ech, te wspomnienia i sentymenty. Chodzą za mną jak ja za grzybami, czy wędkarz za rybami. Wiele ludzi tego nie rozumie, jeszcze większa część nie pojmuje. Na szczęście są też ludzie, którym – podobnie jak mnie – w młodości kilka szyszek spadło na głowę i widzą leśne sprawy w podobny sposób.;)) Czyli wciąż czekam na znalezienie pierwszego rurkowca w sezonie i na rozpoczęcie sezonu jagodowego. Pozdrawiam serdecznie! Cała relacja tradycyjnie jest dostępna pod linkiem: https://www. lenartpawel. pl/pod-koniec-maja-w-bukowinie. html